niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 9.


Dwa miesiące w gipsie. Świetnie! Gdy to usłyszałam, pomyślałam, że sobie nie poradzimy i byłam wściekła. Wściekła i cholernie przestraszona. Po dwóch tygodniach mama przyzwyczaiła się do gipsu i zaczęła chodzić bez kul. Babcia, gdziekolwiek mama się ruszyła, pilnowała jej, asekurowała i dawała rady jak ma co robić. Mama była ju widocznie zdenerwowana tym wszystkim i gdy wracałam, że szkoły, zobaczyłam ją jeżdżącą na oklep na Kwancie. Mama jeździła spokojnie i wolno, a tata, który pewnie wsadził mamę na grzbiet, stał oparty o płot z uśmiechem na ustach. Dodałam gazu i chwile potem znalazłam się na podwórku. Kwant spłoszył się na dźwięk silnika i zagalopował. Mama, iż jeździła od dziecka, nie straciła równowagi i galopowała po padoku. Tata biegał za nią pokrzykując, raz na mnie, żebym coś zrobiła, a raz na mamę, że "ten koń " zaraz ją zabije. Mama nie chcąc wywołać ataku serca u taty, przeszła do kłusa i podjechała do barierki.
-Uspokój się, nic mi nie jest. -mówiła chichocząc pod nosem, uśmiechnęła się - Cześć córeczko. Co tam w szkole ?
-Nic szczególnego. Dlaczego wsiadłaś na konia ze złamaną nogą ???
-Miałam już dość siedzenia, leżenia na kanapie i oglądania telewizji. Potrzebowałam trochę ruchu fizycznego, ale także ruchu mózgiem, jak przekonać tatę, żeby mnie wsadził na grzbiet.
Popatrzyła na tatę, potem na mnie i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Kwant wąchał gips, zdawał się jakby dopiero teraz zaczął go zauważać. Dotykając go chrapami, parskał, co wyglądało zabawnie i dawało kolejny powód, aby się śmiać. Mama zsiadła z konia i usiadła, ponieważ ja wsiadłam na Kwanta i zaczęłam kłusować. Nigdy nie jeździłam naturalnie więc bardzo mnie wybijało. Przeszłam do galopu. Rozluźniona ,wzięłam sobie za cel metrowego oksera, jeszcze z ostatniego treningu z Missisipi.
-Czy ona ..? - zaczęła mama, ale nie zdążyła dokończyć ponieważ odpowiedziałam jej swoim skokiem. Prawie co nie spadłam. Głupia, głupia ja. Galopowałam, jeszcze kilka kółek i zaczęłam rozstępowywać Kwanta. Był cały mokry. Przyprowadziłam go do stajni i wykapałam. Wprowadziłam go do boksu i poszłam przywitać się z Missisipi. Przez ostatnich kilka dni dużo jeździłyśmy, więc postanowiłam, dla odmiany, trochę się z nią pobawić. Niestety, plany legły w gruzach. Dając Missisipi jabłko widziałam ,że coś jest nie tak .Tylko co ??? Zastanawiałam się idąc do domu ,bo jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt ,że Miss nie wzięła jabłka i nie pokazywała entuzjazmu, gdy weszłam do boksu. Zawsze tryskała energią i dało się pomyśleć ,że zje mi spodnie szukając w tylniej kieszeni smakołyków, które znikały w oka mgnieniu. Zmartwiona, ze smutna miną wchodziłam po schodach.
-Co jest ? Aga ,znam ta minę. Coś się stało ?-spytał tata i chwycił mnie za rękę.
-Missisipi nie zjadła jabłka -mówiłam prawie płacząc -Co jej jest ?! To nie jest normalne -powiedziałam, rozpłakałam się na dobre i przytuliłam się do tatowego ramienia.
-Będzie dobrze -powiedział tata i przytulając mnie mocniej, pogłaskał mnie po włosach .-Chcesz do niej pójść ? Wiem jak bardzo kochasz tego konia i nie wyobrażam sobie, co byś przeżywała gdyby coś się Miss stało.
-Serio ??? Zrobisz to dla mnie ? -powiedziałam, ocierając łzy z policzków.
-Pewnie -uśmiechnął się.
Obiął mnie ramieniem i wyszliśmy, a przynajmniej byliśmy w trakcie. Mama wychyliła się zza fotela.
-Może pójdę z wami ? -spytała i puściła mi oczko - Nie mam nic do roboty i zaraz zwariuje -uśmiechnęłam się.
-Jasne, Miss na pewno zrobi się raźniej, nam zresztą też.
Wyszłam, a tata został i pomógł mamie.
Otworzyłam drzwi i usłyszałam jakiś hałas. Zostawiając otwarte drzwi z przerażeniem podbiegłam do boksu, błagając w myślach, aby nie spełniły się moje przeczucia.

9 komentarzy:

  1. Brawo! O coś takiego od samego początku chodziło (:
    Od razu przyjemniej się czyta
    Zapraszam
    www.kare-serce-konia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się ciesze ,że pojawił się pierwszy komentarz, że jest spoko i juz, a nie, że może być, ale .. :D Dziękuje :) Chociaż nie za bardzo mi sie podoba ten rozdział ;))

      Usuń
  2. A ja jestem okropna! Moja droga, nie wiem czy wiesz, ale istnieje coś takiego jak zaimki. Na początku znowu kilka powtórzeń, więc to wszechobecne słowo "mama" możesz zastąpić np. ona, ją, jej i tak dalej. Jezu! Jak się śmiałam! Koń nie zjadł jabłka, to ona płacze? Boże, ta dziewczyna jest hipochondryczką xd Skoro w tamtym tygodniu Musli nie zjadła marchewki, to mam się o nią bać? Już się boję. Pewnie Missisipi dostała kolki, ochwatu albo innego świństwa i ją Aga uratuje dzwoniąc po veta. Tak ja to widzę. Weź mnie zaskocz czymś!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie się zaczyna, będę wpadać częściej ;)

    P.S. Możesz dodać opcję dla obserwatorów? Będę wdzięczna : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj.


    Porównując poprzednie rozdziały z tym wygląda lepiej.

    Ale ja nie mogę, jak osoba z gipsem na nodze może jeździć konno. To według mnie nie realne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam oj tam xd moja wyobraźnia to moja wyobraźnia i musicie sie przyzwyczaić xDD

      Usuń
  5. Taka mała rada - Jeśli nie masz o czymś pojęcia, nie pisz o tym.
    Prawda jest taka, że jazda konna tak naprawdę nigdy nie jest naturalna, a naturalem tym bardziej nie jest jazda bez siodła, na cordeo czy używanie marnie opisanych metod z heartladu. Naturalem nazywa się porozumiewanie się ze zwierzęciem w jego języku i umiejętność bycia postrzeganym jako przywódca stada przez cały czas. Join-up nigdy, nigdy nie rozwiązuje żadnego problemu jeśli używany jest jako jednorazówka i pomija się inne elementy pracy nad sobą.
    Kolejnym moim zdaniem błędem jest jazda w gipsie. W gipsie można się wozić, bo uniemożliwia on właściwego używania pomocy.
    Ogólnie nieco bawi mnie zachowanie bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest lepiej niż było, styl faktycznie ci się zmienia i widać że nad nim pracujesz ALE dużo jest jeszcze do poprawki. Po pierwsze widać że nie znasz się na koniach i na pewno nie jeździsz 3 lat. Nie chce być niemiła ale taka jest prawda. "Mama zsiadła z konia i usiadła, ponieważ ja wsiadłam na Kwanta i zaczęłam kłusować. Nigdy nie jeździłam naturalnie więc bardzo mnie wybijało. Przeszłam do galopu. Rozluźniona ,wzięłam sobie za cel metrowego oksera, jeszcze z ostatniego treningu z Missisipi." 1. Jak zsiadła z tego konia skoro ma gips? poza tym skoro ma gips to nie może jeździć tylko (jak ktoś trafnie zauważył) wozić się. 2. Nigdy nie jeździłam na oklep jak już bo natural to coś zupełnie innego (jak cchesz udawać taką mądrą to poczytaj sobie o tym) 3. Dawno tu nie wchodziłam, więc ile ona jeździ? Wzięłam za cel metrowego oksera. Na oklep? Metrowego oksera? Dziewczyna która jeździ prawie tyle co nic?
    Super tylko tak dalej. To sie robi z każdą chwilą mniej realistyczne. DOBRA RADA. Też się następnym razem popłacze bo koń nie zje jabłka. Dziewczyno, weź to sobie do serca bo naprawdę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej .. nie jest realne, nie musi być. Ogólnie jestem dziwnym człowiekiem,ale jeśli Ci się nie podoba to dziękuje za komentarz, ciesze się i postaram sie poprawiać. Po za tym mowie po raz kolejny, że PISAŁAM TO W ZESZŁYM ROKU I MIAŁAM GŁUPIE POJĘCIE O KONIACH. Teraz jestem starsza i postanowiłam to kontynuować. Duużo nauczyłam się od tamtego czasu, więc obecne rozdziały będą bardziej przemyślane. Po za tym, żadna z was nie pisze idealnie, ale owszem dobre jesteście nie powiem. Staram się poprawiać błędy i jestem ich świadoma. Żegnam

      Usuń