czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 8.

Był ciepły jesienny poranek. Jak co rano wyszłam z Dżeki na spacer. Szłyśmy wzdłuż pastwisk, przez las w pola, aż wreszcie weszłyśmy na drogę i wróciłyśmy do domu. Wchodząc do domu zagwizdałam na nią, ale nie przyszła. Nagle usłyszałam szelest liści, odwróciłam się i zobaczyłam ruszającą się stertę liści, którą mama grabiła jak wychodziłyśmy. Odrzuciłam warstwę liści, a mała wyciągnęła zadek do góry i zaczęła skakać ,warczeć i pokazywać swoje małe ząbki. w końcu usiadła i przekręciłam główkę w prawo i zapiszczała. Przez chwile patrzyłyśmy na siebie, potem wybuchnęłam śmiechem. Tarzałam się w liściach, a Dżeki po chwili namysłu zrobiła to samo. Zabawa na tym się nie skończyła. Usiadłam, próbując przestać się śmiać, ale niezbyt mi to wychodziło. Nagle coś pociągnęło mnie z tylu. Psinka uwiesiła mi się na kapturze, próbując do niego wejść. O dziwo to jej się udało. Wstałam i próbowałam ja zrzucić, ale ona ciągle gryzła i śliniła moje włosy. W końcu wróciłyśmy do punkty wyjścia. Ja obracałam się jak pies za ogonem, a ona wisiała uczepiona zębami kaptura. Zakręciło mi się w głowie i mimowolnie usiadłam, Dżeki usiadła obok mnie, ale nie na długo. Chwile potem biegała i goniła żabę. Ta psina nigdy się nie męczyła .Wreszcie mama zawołała mnie na obiad .Potem obowiązki z końmi ,praca domowa i cała sobota przeleciała, zresztą niedziela też. Rano wstałam wcześnie i poszłam na poranną mszę. Po powrocie
i wieczornym seansie filmowy położyłam się padnięta do łóżka i postanowiłam zdrzemnąć. Z godzinnej drzemki zrobiły się trzy, nic nie straciłam, bo pozostali byli w kościele, zjedli śniadanie, a obecnie babcia obierała zimowe jabłka dla koni. Rodzice piekli ciasto, a po kuchni latała mąka, jak zwykle gdy jeden chciał takie ,a drugi owakie ciasto, a trzeba im przekonać, że wychodziło to nieźle. Późnym popołudniem mama zaproponowała przejażdżkę .Zdziwiło mnie to, ale zgodziłam się, bo długo już nie jeździłam i miałam na to straszna ochotę. Osiodłałyśmy konie i w drogę. Jechałyśmy wąską dróżką i oglądałyśmy zachód słońca .
-Popatrz ,jak pięknie -powiedziałam, wpatrując się w fioletowo-pomarańczowe niebo .
-Idealna pora ,żeby się po ścigać -powiedziała mama i nie czekając na moja odpowiedź odjechała. Zawróciłam i w kilka sekund byłam już za nią. Nagle mama zniknęła za zakrętem ,usłyszałam jej krzyk, a gdy podjechałam dalej zobaczyłam Kwanta stającego dęba i mamę leżącą na ziemi. Krzyknęłam i zawołałam go. Podszedł do mnie spokojnie. Dołączył do Missisipi z której zeszłam,a która pod moją nieuwagę weszła na łąkę.
-Mamo! Wszystko dobrze ?- byłam przerażona -Boli cie coś ?
-Moja noga ! Auuu.. -wybąkała -Kwant ma w kieszeni siodła moja komórkę. Zadzwoń po babcię, niech zabierze konie do domu, a tata niech weźmie nas samochodem. Chyba złamałam nogę !-pospiesznie pobiegłam do Kwanta i zadzwoniłam do babci. Po chwili zobaczyłam babcię na Primie ,najszybszym koniu w stajni ,jej sierść błyszczała w półmroku oraz ... no właśnie Cruciatusa i dosiadającego go Tomka. Babcia zeskoczyła z konia i podeszła do nas .
-Aguniu, tata zaraz przyjedzie i zabierze was do szpitala. Jeśli noga faktycznie jest złamana musi ja natychmiast zobaczyć lekarz .-powiedziała babcia, wsiadła na Primę i łapiąc wodze Miss, dojechała do Tomka,trzymającego już Kwanta i Odjechali.
*******************
Zaraz zwarjuje ! Umieram z ciepła -,-* Jutro do koników ! Do szkoły się nie wybieram ,więc wybiore się do stajni wcześniej :D Przesiedzenie w stajni cały dzień, zawsze spoko :D a no i pytanie dnia .. zauważyłyście (bo raczej chłopaków tu nie xd) coś ciekawego w tym rozdziale ? :D ^^

5 komentarzy:

  1. OMG - nie przenosisz zdania do kolejnej linijki. xd Ja pier*ole!(Oczywiście nie jestem sobą bez klnięcia) Nie wierzę! :D
    Widzę już spora poprawę choć nadal jest kilka powtórzeń, ale nie jest to jakaś straszna zbrodnia. ;)
    Jedyne co nadal mnie wkurza to główna bohaterka i jej jazda, bo po prostu niemożliwe jest żeby ona jeździła konno nie rozwalając biednego konia. Daj jej przynajmniej jakieś lekcje. Czy ty od razu galopowałaś, skakałaś i potrafiłaś operować dosiadem oraz łydkami. Bez tego nie da się jeździć tylko da się wozić, a jak dla mnie bohaterka się wozi. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuje, że dam jej "szkołę jazdy" ;) a po za tym to przenoszenie zdań do następnej linijki wynikało z innego podziału na bloggerze i na wordzie. Po prostu w wordzie było linijka w linijke a na blogerze jest inaczej i to dlatego. Po za tym chodzi mi także o to, że poprawiałam cały rozdział na przecinek i kropkę a dopiero potem na przerwe :)

      Usuń
  2. JESUS! Nie, no po prostu nie wierzę! Odstęp jest rzeczywiście po znaku interpunkcyjnym, czy mi się tylko zdaje? Mój Boże, siedzę na krześle z otwartą mordą, bo w końcu to do Ciebie dotarło! Po siedmiu nieudanych próbach wytłumaczenia! Porównaj sobie o ile estetyczniej jest teraz niż wcześniej. Poza tym parę powtórzeń, głównie na początku. Zgadzam się z Bez Imienną. To jest strasznie wkurzające. Wręcz razi. Wsiadła sobie na konia, którego w pierwszym rozdziale określiłaś "diabłem", nikt jej nie nauczył jeździć, ale panna jest idealna, więc wszystkiego się sama nauczyła i umie jeździć po tygodniu... ZASKAKUJĄCE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam .. taka chora wyobraźnia 14 latki( pisane w zeszłym roku ,tegorocznych rozdziałów jeszcze nie ma ) Więc tak jak juz mówiłam, jak będe pisać na bierząco, to będzie to chyba lepiej wyglądać .. no nic, jeszcze raz przepraszam za błędy . ;))

      Usuń
  3. Świetnie! Wreszcie to ma jakiś ład :D
    Jedyne czego mi brakuje to czegoś od Ciebie. Czegoś, co ja nazywam dopiskami pod notką. Co parę rozdziałów piszesz tylko ze 3 linijki, że jedziesz na konie, czy że rozdziały będą z różną częstotliwością. Ale tak naprawdę nic o Tobie nie wiemy ;)

    OdpowiedzUsuń