sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 4.

Pisałyśmy z dziewczynami chyba ze dwie godziny ,ale potem musiałam zająć się obowiązkami domowymi .
Dziewczyny były smutne ,że będziemy się rzadziej spotykać ,ale wiedziały ,że tak będzie
lepiej dla mojej babci i dla mnie .Pożegnałyśmy się i zeszłam na dół .Trzeba było przekonać
mamę w sprawie przeprowadzki .byliśmy u babci już trzy tygodnie ,a szkoła miała się zacząć
za niecałe dwa.Trzeba było przywieść wszystko z naszego dotychczasowego domu do tego na wsi.
A ,zapomniałabym .Po przedstawieniu mamie długie listy "za" i kilku argumentów "przeciw"
uznaliśmy jednogłośnie ,że to dobry pomysł .
-Babciu ? Po co nam właściwie ten nowy stajenny ? Przecież skoro się tu przeprowadzam to
sami damy sobie rade -pytałam już babcię o to któryś raz z rzędu ,ale nadal nie potrafiłam
tego zrozumieć .
-Agnieszko -zaczęła babcia -Tomek jest młody ,silny i zna się na rzeczy .
Jeśli coś by się stało któremuś z koni ,będzie na miejscu .Zanim z miasta przyjechałby
weterynarz ,ten czas mógłby przesądzić o losie konia .Utrzymujemy się z pensjonatu
i nie możemy sobie pozwolić na stratę koni .Nie możemy ryzykować .
-Twoja stajnia ,twoja decyzja .Obiecuję ,że już o to nie zapytam i nie będę cię męczyć ,
musisz wypocząć .-Uśmiechnęłam się .
-Dziękuje .Mam nadzieje ,że się dogadacie .
-Wątpię w to .Zrobił złe wrażenie i trudno będzie mu je odbudować -odpowiedziałam .
Po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać .Kolejny tydzień był bardzo męczący .Przeprowadzka ,
załatwianie przemeblowamia i szkoły itd. Nie miałam chwili odpoczynku ,nie mówiąc już i jeździe na Missisipi .Na szczęscie po męczącym tygodniu miałam na moje nieszczęście tylko
tydzień wolnego ,który przeleciał jak z bicza strzelił .W pierwszym dniu szkoły miałam
jechać na ślicznym zielonym skuterku .Wsiadając na niego uświadomiłam sobie ,że po ostatniej
wizycie w nowej szkole zapomniałam zatankować ! Było tylko jedno wyjście .Missisipi .
Rodzice pojechali do miasta coś załatwić ,potem chyba mieli iść na zakupy ,więc nie mogli
mnie zawieść .Poprosiłam babcie ,żeby zrobiła mi śniadanie i kanapki do szkoły .
Ja musiałam osiodłać konia i zadzwonić do mamy ,aby odebrała Miss spod szkoły przy okazji ,
gdy będą wracać do domu .Gotową klacz zostawiłam przed gankiem ,a sama wpadłam do domu .
Szybko zjadła śniadanie ,wzięłam kanapki i ucałowałam babcie w policzek .Missisipi gnała przez
pole ,wesoło prychając ,rozpędzając sie coraz bardziej .Naprawdę kochała biegać i wcale się nie męczyła .Wjechałyśmy do lasu i próbowałam ja zwolnić ,ale ona wydawała się nie zwracać
na to uwagi .Wreszcie zwolniła do wolnego galopu .Przejechałyśmy przez las i znowu szalałyśmy ,
dopóki nie dojechałyśmy do miasta .Potem stępem podjechałyśmy pod szkołę ,zwracając uwage
każdego w zasięgu wzroku .Od razu wzbudziło to dyskusje na mój temat .Po chwili pojawili się
rodzice .Mama wsiadła na konia i odjechała miękkim kłusikiem ,po chwili znikając za zakrętem .
jednak wszyscy sprawiali wrażenie jakby jej nie zauważyli .Wszyscy się we mnie wpatrywali ,
co chwile przerywając jakimś komentarzem .Pozostały dzień upłynął już spokojnie , a po lekcjach
tata przyjechał po mnie samochodem .Wypytując mnie .
------------------------------
No więc wstawiam 4 rozdział ,ale nie przyzwyczajajcie się do tak częstych rozdziałów :) Normalnie będzie jeden albo 2 rozdziały na tydzień ,a no i właśnie ! W ciągu 3 dni jest 70 wyświetleń ,a komentarz 1 ! Po co mam to pisać skoro nie ma pod rozdziałem żadnego znaku życia innego niz ja ? Mam nadzieje ,że się to zmieni ! Do zobaczenia jutro przy 5 rozdziale :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz