czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 20.

Nigdy się tak nie wyspałam. Byłam pełna energii i mogłabym góry przenosić. Wzięłam bryczesy, koszule z krótkim rękawem i cieńką bluzę. Wyszłam na palcach z pokoju i skierowałam się do łazienki.
- Wstawać śpiochy ! Jedziemy w teren ! Już 10 ! - Zaczęłam pobudkę, gdy tylko wróciłam do pokoju.
- Czego się tak drzesz? - Natalia usiadła, przecierając oczy .
- Nie ma mowy. Dobranoc ! - Zuza przewróciła się na drugi bok i miała nas gdzieś.
- To co ? Wrzucimy ją do wanny czy robimy zimny prysznic tu ?
- Co ?! Już wstaje! - Zuza zerwała się na równe nogi, w biegu chwyciła ubrania i wypadła z pokoju jak oparzona.
Roześmiałyśmy się obie. To zawsze działało. Pół godziny potem byłyśmy w stajni i ubierałyśmy konie. Miałam straszną ochotę na teren. Nie było wielkiego upału, pogoda była wymarzona. Znalazłyśmy stary tor crossowy.
- Myślimy o tym samym ? - Zuza popatrzyła na nas z uśmiechem.
Nie musiałyśmy odpowiadać. Każda z nas dobrze wiedziała co to znaczy. Obejrzałyśmy tor, ustaliłyśmy kolejność i ustawiłyśmy się na mecie.
- Na trzy ! Raz.. dwa .. trzy !
Wystartowałyśmy. Jedna przeszkoda, druga, trzecia i kolejne. Tor był idealnie wymierzony. Każda przeszkoda miała idealny odstęp od kolejnej. Zakręty tak wymierzone, aby łatwo się je pokonywało. Dojeżdżałyśmy do ostatnich dwóch przeszkód. Już widziałam metę. Jechałyśmy równo, a czas jakby się zatrzymał. Dwa fule, jeden i skok. Miss, Prima i Gracja wprost latały nad przeszkodami. Kochały to. Teraz czekał nas wąski zakręt. Nie zmieścimy się - pomyślałam. Zwolnić też nie możemy. Natalia próbowała zwolnić Primę, widziałam to, ale nie dała rady. Klacz poślizgnęła się na zakręcie i Natalia wraz z nią wylądowała w krzakach. Nic im nie było, ale Prima nie chciała się uspokoić. Jak tylko się zbliżyłyśmy, uciekła. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować zobaczyłam mamę na Kaji, pędzącą za Primą.
- Proszę. Widzę, że znalazłyście mój stary tor.
- To pani tor ? - zdziwiona Natalia wsiadła na klacz.
- Tak, trenowałam tu kiedyś. Chodźcie, obiad czeka.
Mama opowiadała nam po drodze o swoich zawodach, o niejakiej Joy, która była mistrzynią. Niestety nie mogła wystartować w zawodach, do których przygotowywała się przez kilka miesięcy. Joy zachorowała i trzeba było ją uśpić. Po tym wydarzeniu wyszła za mojego tatę i przeprowadziła się do miasta. Po piętnastu latach to wróciło. Nie była jednak smutna ani przygnębiona. Dobrze wspominała te czasy.
- Mamo, a może zrobiłabyś nam trening ? Nauczyłybyśmy sie czegoś nowego.
- Nie, to zbyt niebezpieczne. To właśnie na tym zakręcie zaliczyłam najgorszy wypadek i wylądowałam w szpitalu. Nie mam mowy ! Nigdy więcej się tu nie ściągacie, nie jeździcie tu i skaczecie. Zrozumiano ?
- Tak - odpowiedziałyśmy wszystkie.
Nie wiem, co jej się stało. Tak nagle zmieniła humor. Poszłyśmy do pokoju i usiadłyśmy na łóżku.
- Co robimy? Chyba nie przesiedzimy całego dnia w domu.
Znudzone siedziałyśmy w pokoju. Patrzyłyśmy za okno, leżałyśmy na łóżku albo wpatrywałyśmy się bezsensownie w okno.
- Agnieszka, pozwól tu na moment. - zwlokłam się z łóżka, i poszłam do kuchni.
- Hmm ?
- Jadę do miasta, możecie jechać ze mną, pójdziecie sb do kina, na pizze czy co tam chcecie, wysadzę was w galerii, ok ?
- Taak ! - ucałowałam mamę w policzek i wbiegłam po schodach.
- Wstawać leniuchy ! Jedziemy do galerii.
Mama wysadziła nas w centrum i miała wrócić dopiero wieczorem.
- Uwaga nadchodzimy ! -  krzyknęłyśmy razem i otworzyłyśmy drzwi.
Na pierwszy ogień poszły sklepy odzieżowe. Zaszalałyśmy jak nigdy i wjechałyśmy wyżej do pizzeri. Jak zawsze kłótnie o to jaką wybieramy i jak zwykle wyszło na to samo. Margaritta. Myślałam, że spędzimy beztrosko czas, a jednak nie. Pojawiła się największa żmija mojej szkoły. Olivia. Przyjechała tu z Francji i się rządzi. Denerwuje chyba z pół szkoły, bo druga część panicznie się jej boi. Wkurzająca blondyneczka to ostatnie czego mi teraz potrzeba. Minęłyśmy się z nią w drzwiach. Jak zawsze muszę mieć pecha.
- Jak leziesz małpo ?!
- Patrzyłabyś gdzie leziesz to bym na ciebie nie wpadła !
- Masz jakiś problem ?!- wyskoczyła Natalia
- Nie, nie mam. Wejdź mi z oczu w tymi swoimi koleżaneczkami.
Wyszłyśmy stamtąd, a ja pomyślałam, że nigdzie nie znalazłam takich przyjaciółek Jak Natalia i Zuza.Uświadomiłam sobie, że tego właśnie było mi trzeba. Zakupów i dziewczyn. Tak po prostu. I nawet głupia blondynka tego nie zmieni.
************************
Nie ma czego komentować. Sami się wypowiecie. Podoba wam się ? Mam nadzieje. Czekam ;*



niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 19.

Rozdział 19.
Dlaczego tak jest? Dlaczego Rafał odszedł? Dlaczego? Chociaż złość już mi przeszła, nadal nie potrafiłam się wywlec spod kołdry i pokazać światu. Cóż.. Kiedyś będzie trzeba. Ale jak ja spojrzę Mateuszowi w oczy. Po tym co mu powiedziałam, żałuje, bo bardzo go uraziłam. Ale czego oczekiwał? Że się uciesze i rzucę mu się na szyje? Mam mieszane uczucia. Co mam zrobić? Zmęczona myśleniem usnęłam. Gdy się obudziłam była 8.08. Super ! Jeszcze to. Serio? Grr.. ;< Powlokłam się do łazienki, ubrałam się w bryczesy i koszulkę z napisem : Boyfriend ? No, I have a horse ! ;3. Wychodząc z domu w sztybletach świeżo wymytych wdepnęłam sobie w bagno. Zaklnęłam pod nosem i weszłam do stajni.
Lipiec.
Mateusz próbował się ze mną skontaktować, ale dał za wygraną. Nie obchodziło mnie to. Rafała nie widziałam już nigdy bo wypadku, więc miałam resztę totalnie gdzieś. Nie mogłam im tego wybaczyć. Rok szkolny miałam za sobą. Teraz tylko spałam i jeździłam konno. Powoli sytuacja z Mateuszem się uspakajała. Nie odzywaliśmy się do siebie. Zakazałam mu tego. Nie chciałam go widzieć i doskonale to wiedział. Za tydzień miały przyjechać dziewczyny. Była strasznie podekscytowana. Okazało się, że Krystian był tutaj tylko u dziadków, a na co dzień mieszka 10 km od Natalii. Z jego sprawy Natalia postanowiła się wstrzymać przed przyjazdem do mnie. Musiała się nim nacieszyć. Bla bla bla. Zuza i ja cieszyłyśmy się naszą wolnością. Chociaż.. no cóż .. to się musiało zdarzyć. Zuza się zakochała. Ciągle nawijała o Kordianie. Cóż .. takie jest życie. Nasze rozmowy na portalu społecznościowym były przepełnione rozmowami o Kordianie, a z Natalia o Krystianie. Dostawałam szału. No, ale miały czas do 9 lipca. Potem miały o nich zapomnieć i być ze mną. Zapowiadały się znakomite wakacje. Myślałam tak leżąc na łóżku. -Aga rusz dupsko i idź jeździć! Nie będziesz chyba leżała w łóżku w taki piękny dzień ! - Gadałam sama do siebie. Wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się, umalowałam, ubrałam i zeszłam do kuchni. Zrobiłam tosty i nalałam sobie lemoniady. W radiu leciała piosenka One Republic - All The Right Moves. Nucąc ją wyszłam z domu i poszłam do stajni. Zastałam tam babcie. Pracowała z Karatem.
- Dzień dobry babciu
- Cześć wnusiu - pocałowała mnie w policzek. - Pomożesz mi ?
- Nie umiem -  Nigdy tego nie robiłam.
- To łatwe. Po prostu trzymaj lonże i wydawaj mu polecenia. -  Kłusss ! - powiedziała babcia stanowczo. - Widzisz ? Stanowczo i głośno. - Oddała mi lonże i dawała mi kolejne wskazówki.
                                                ***
Galopowałam po otwartej ujeżdżalni. Zabrałam sobie za cel 80-centymetrową stacjonatę. Skok. Zrzutka. Jadę dalej.
-Rozluźnij się. Po co się spinasz ?! - Mama prowadziła mi trening niestety.. nie mogłam się skupić. Dlaczego? Nie wiem. Zamyśliłam się. Kosztowało mnie to pocałunek piasku.
-Hahahahaha .. jesteś cała nasz boroku ?- powiedziała Natalia. No tak. 10 lipiec. To dzisiaj.
-Tfu.. Tfu.. chrupie xd - skomentowałam. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Jak jak za wami strasznie tęskniłam! - kontynuowałam przytulając je.
- Pozwolicie, ze dokończę trening ?
- Oczywiście XD- powiedziały chórem i usiadły na walizkach.
Gdy skończyłam odprowadziłam Missisipi do boksu i rozsiodłałam. Dałam marchewkę w nagrodę i ruszyłyśmy do domu. Dziewczyny poszły się rozpakować do pokoi gościnnych, a ja wzięłam prysznic. Czekały na mnie w salonie z rodzicami i babciom. - Idziemy na spacer ? Skwar już powoli znika.
Przeszłyśmy z tyłu stajni i ruszyłyśmy na plaże przez las. Rozmawiałyśmy o wszystkim a jednocześnie o niczym. Echo naszych śmiechów rozeszło się po całym lesie. Dotarłyśmy na plaży i usiadłyśmy na piasku.
- jak tam się miewa Oscar ? Jakieś postępy ? -Zuza przerwała momentalna cisze.
- Nie wiecie ? Ahh .. no tak .. nie wiecie. Kupił go właściciel piekarni dla swojej córki. Uśpili jej konia więc postanowił kupić jej Oscara. Biedna. Przez długi czas chodziła bardzo smutna. Teraz nie widzą po za sobą świata. - popłakałam się opowiadając i to. - Jest w dobrych rękach. Lepiej nie mógł trafić.
Gdy wróciłyśmy było już ciemno. Oglądałyśmy film za filmem i świetnie się bawiłyśmy w swoim towarzystwie.
*****************
Nie podoba mi się. Nie mam weny. Wyszło mi takie nie powiem co. No ale sami uznacie. Jest trochę bezsensowny no ale cóż. Tak wyszło. Ale i tak mam nadzieje, że sie wam podobał. A ja się jaram :3 Dlaczego ? Otóż wczoraj byłam na swoim pierwszy hubertusie i było zajebiście !!! <333 Teraz sie zaczną majówki i hubertusy i żadnego juz nie przegapie. Dobranoc i Pa !