piątek, 28 czerwca 2013

Wakacje ,nudy i inne pierdoły ^ ^

No więc, Wakacje !!!! :D Kto by się nie cieszył, ale .. czujecie wg te wakacje ?! Ja nie. No cóż, chyba to przeżyjemy. Jakieś końskie plany macie na te wspaniale 2 miesiące ? Ja owszem. Galopik po plaży ,półkolonie ,morze i oczywiście przyjaciele przyjaciele i jeszcze raz przyjaciele .. przeplatając oczywiście z końmi, rzecz jasna. Przyjaciele, przyjaciółki właściwie. Pisać nie umiem dzisiaj, więc pokaże wam Kaje, z którą spędzę mam nadzieje, że dużą część tych wakacji <3 Kaja - dziewczyna oczywiście, zapalona koniara również ,wspaniała dziewczyna i moja przyszywana siostra. No to przedstawiam wam MOJĄ Kaję i jej kochany ryjek. 










Na zdjęciu z jakimś puchatym maluchem .Słodziaki <3

Po za tym, to do napisania tego posta skłoniła mnie ..nuda. Odpukać, żeby było jej w te wakacje jak najmniej. Po za tym to mam złą wiadomość. Obsypie was zdjęciami. Przepraszam, ale jak zawsze zakręcona ja, dodaje zdjęcia z zimy xD Bez komentarza. Dobra to macie zdjęcia i nie zabijać mnie prosze za ta zimee.



Kucyśś z języczkiem :P

 
Buzi Buzi ^^ :*



Przysmaczek albo psikus :D



Tarancik <3



Z pozoru spokojny i niegroźny .. no właśnie, z pozoru ;//


Cieplutkie chrapki w zimny dzień .. Czego chcieć więcej. Słodziak nr 2 --> zakochałam się ♥.♥




Kaja ... dla ciebie Kryształek :]



Casino : > Idę Cię zjeść :D - Pozwalałam Ci <3



Na Deserek jako ostatnie - Tarzanko (wykonanie : Picasso)

Dziękuje, za obejrzenie zdjęć i serdecznie przepraszam za zimowy nastrój ;// Dziekuje Ci także Kaju za użyczenie zdjęć i nie moge sie już Ciebie doczekać .
Dobrej Nocki wszystkim ^^ ;*
p.s. nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział bo wyjeżdżam na wakacje


niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 9.


Dwa miesiące w gipsie. Świetnie! Gdy to usłyszałam, pomyślałam, że sobie nie poradzimy i byłam wściekła. Wściekła i cholernie przestraszona. Po dwóch tygodniach mama przyzwyczaiła się do gipsu i zaczęła chodzić bez kul. Babcia, gdziekolwiek mama się ruszyła, pilnowała jej, asekurowała i dawała rady jak ma co robić. Mama była ju widocznie zdenerwowana tym wszystkim i gdy wracałam, że szkoły, zobaczyłam ją jeżdżącą na oklep na Kwancie. Mama jeździła spokojnie i wolno, a tata, który pewnie wsadził mamę na grzbiet, stał oparty o płot z uśmiechem na ustach. Dodałam gazu i chwile potem znalazłam się na podwórku. Kwant spłoszył się na dźwięk silnika i zagalopował. Mama, iż jeździła od dziecka, nie straciła równowagi i galopowała po padoku. Tata biegał za nią pokrzykując, raz na mnie, żebym coś zrobiła, a raz na mamę, że "ten koń " zaraz ją zabije. Mama nie chcąc wywołać ataku serca u taty, przeszła do kłusa i podjechała do barierki.
-Uspokój się, nic mi nie jest. -mówiła chichocząc pod nosem, uśmiechnęła się - Cześć córeczko. Co tam w szkole ?
-Nic szczególnego. Dlaczego wsiadłaś na konia ze złamaną nogą ???
-Miałam już dość siedzenia, leżenia na kanapie i oglądania telewizji. Potrzebowałam trochę ruchu fizycznego, ale także ruchu mózgiem, jak przekonać tatę, żeby mnie wsadził na grzbiet.
Popatrzyła na tatę, potem na mnie i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Kwant wąchał gips, zdawał się jakby dopiero teraz zaczął go zauważać. Dotykając go chrapami, parskał, co wyglądało zabawnie i dawało kolejny powód, aby się śmiać. Mama zsiadła z konia i usiadła, ponieważ ja wsiadłam na Kwanta i zaczęłam kłusować. Nigdy nie jeździłam naturalnie więc bardzo mnie wybijało. Przeszłam do galopu. Rozluźniona ,wzięłam sobie za cel metrowego oksera, jeszcze z ostatniego treningu z Missisipi.
-Czy ona ..? - zaczęła mama, ale nie zdążyła dokończyć ponieważ odpowiedziałam jej swoim skokiem. Prawie co nie spadłam. Głupia, głupia ja. Galopowałam, jeszcze kilka kółek i zaczęłam rozstępowywać Kwanta. Był cały mokry. Przyprowadziłam go do stajni i wykapałam. Wprowadziłam go do boksu i poszłam przywitać się z Missisipi. Przez ostatnich kilka dni dużo jeździłyśmy, więc postanowiłam, dla odmiany, trochę się z nią pobawić. Niestety, plany legły w gruzach. Dając Missisipi jabłko widziałam ,że coś jest nie tak .Tylko co ??? Zastanawiałam się idąc do domu ,bo jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt ,że Miss nie wzięła jabłka i nie pokazywała entuzjazmu, gdy weszłam do boksu. Zawsze tryskała energią i dało się pomyśleć ,że zje mi spodnie szukając w tylniej kieszeni smakołyków, które znikały w oka mgnieniu. Zmartwiona, ze smutna miną wchodziłam po schodach.
-Co jest ? Aga ,znam ta minę. Coś się stało ?-spytał tata i chwycił mnie za rękę.
-Missisipi nie zjadła jabłka -mówiłam prawie płacząc -Co jej jest ?! To nie jest normalne -powiedziałam, rozpłakałam się na dobre i przytuliłam się do tatowego ramienia.
-Będzie dobrze -powiedział tata i przytulając mnie mocniej, pogłaskał mnie po włosach .-Chcesz do niej pójść ? Wiem jak bardzo kochasz tego konia i nie wyobrażam sobie, co byś przeżywała gdyby coś się Miss stało.
-Serio ??? Zrobisz to dla mnie ? -powiedziałam, ocierając łzy z policzków.
-Pewnie -uśmiechnął się.
Obiął mnie ramieniem i wyszliśmy, a przynajmniej byliśmy w trakcie. Mama wychyliła się zza fotela.
-Może pójdę z wami ? -spytała i puściła mi oczko - Nie mam nic do roboty i zaraz zwariuje -uśmiechnęłam się.
-Jasne, Miss na pewno zrobi się raźniej, nam zresztą też.
Wyszłam, a tata został i pomógł mamie.
Otworzyłam drzwi i usłyszałam jakiś hałas. Zostawiając otwarte drzwi z przerażeniem podbiegłam do boksu, błagając w myślach, aby nie spełniły się moje przeczucia.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 8.

Był ciepły jesienny poranek. Jak co rano wyszłam z Dżeki na spacer. Szłyśmy wzdłuż pastwisk, przez las w pola, aż wreszcie weszłyśmy na drogę i wróciłyśmy do domu. Wchodząc do domu zagwizdałam na nią, ale nie przyszła. Nagle usłyszałam szelest liści, odwróciłam się i zobaczyłam ruszającą się stertę liści, którą mama grabiła jak wychodziłyśmy. Odrzuciłam warstwę liści, a mała wyciągnęła zadek do góry i zaczęła skakać ,warczeć i pokazywać swoje małe ząbki. w końcu usiadła i przekręciłam główkę w prawo i zapiszczała. Przez chwile patrzyłyśmy na siebie, potem wybuchnęłam śmiechem. Tarzałam się w liściach, a Dżeki po chwili namysłu zrobiła to samo. Zabawa na tym się nie skończyła. Usiadłam, próbując przestać się śmiać, ale niezbyt mi to wychodziło. Nagle coś pociągnęło mnie z tylu. Psinka uwiesiła mi się na kapturze, próbując do niego wejść. O dziwo to jej się udało. Wstałam i próbowałam ja zrzucić, ale ona ciągle gryzła i śliniła moje włosy. W końcu wróciłyśmy do punkty wyjścia. Ja obracałam się jak pies za ogonem, a ona wisiała uczepiona zębami kaptura. Zakręciło mi się w głowie i mimowolnie usiadłam, Dżeki usiadła obok mnie, ale nie na długo. Chwile potem biegała i goniła żabę. Ta psina nigdy się nie męczyła .Wreszcie mama zawołała mnie na obiad .Potem obowiązki z końmi ,praca domowa i cała sobota przeleciała, zresztą niedziela też. Rano wstałam wcześnie i poszłam na poranną mszę. Po powrocie
i wieczornym seansie filmowy położyłam się padnięta do łóżka i postanowiłam zdrzemnąć. Z godzinnej drzemki zrobiły się trzy, nic nie straciłam, bo pozostali byli w kościele, zjedli śniadanie, a obecnie babcia obierała zimowe jabłka dla koni. Rodzice piekli ciasto, a po kuchni latała mąka, jak zwykle gdy jeden chciał takie ,a drugi owakie ciasto, a trzeba im przekonać, że wychodziło to nieźle. Późnym popołudniem mama zaproponowała przejażdżkę .Zdziwiło mnie to, ale zgodziłam się, bo długo już nie jeździłam i miałam na to straszna ochotę. Osiodłałyśmy konie i w drogę. Jechałyśmy wąską dróżką i oglądałyśmy zachód słońca .
-Popatrz ,jak pięknie -powiedziałam, wpatrując się w fioletowo-pomarańczowe niebo .
-Idealna pora ,żeby się po ścigać -powiedziała mama i nie czekając na moja odpowiedź odjechała. Zawróciłam i w kilka sekund byłam już za nią. Nagle mama zniknęła za zakrętem ,usłyszałam jej krzyk, a gdy podjechałam dalej zobaczyłam Kwanta stającego dęba i mamę leżącą na ziemi. Krzyknęłam i zawołałam go. Podszedł do mnie spokojnie. Dołączył do Missisipi z której zeszłam,a która pod moją nieuwagę weszła na łąkę.
-Mamo! Wszystko dobrze ?- byłam przerażona -Boli cie coś ?
-Moja noga ! Auuu.. -wybąkała -Kwant ma w kieszeni siodła moja komórkę. Zadzwoń po babcię, niech zabierze konie do domu, a tata niech weźmie nas samochodem. Chyba złamałam nogę !-pospiesznie pobiegłam do Kwanta i zadzwoniłam do babci. Po chwili zobaczyłam babcię na Primie ,najszybszym koniu w stajni ,jej sierść błyszczała w półmroku oraz ... no właśnie Cruciatusa i dosiadającego go Tomka. Babcia zeskoczyła z konia i podeszła do nas .
-Aguniu, tata zaraz przyjedzie i zabierze was do szpitala. Jeśli noga faktycznie jest złamana musi ja natychmiast zobaczyć lekarz .-powiedziała babcia, wsiadła na Primę i łapiąc wodze Miss, dojechała do Tomka,trzymającego już Kwanta i Odjechali.
*******************
Zaraz zwarjuje ! Umieram z ciepła -,-* Jutro do koników ! Do szkoły się nie wybieram ,więc wybiore się do stajni wcześniej :D Przesiedzenie w stajni cały dzień, zawsze spoko :D a no i pytanie dnia .. zauważyłyście (bo raczej chłopaków tu nie xd) coś ciekawego w tym rozdziale ? :D ^^

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdzial 7.

CAŁY DZIEŃ CHODZIŁAM ZŁA !!!!! Moja koleżanka kochała konie i gdy tylko przyjeżdżała do swoich dziadków ,najczęściej jak mogłyśmy i najdłużej jak sie dało jeździłyśmy w tereny , skakałyśmy na ujeżdzalni i bawiłyśmy sie z końmi .Niestety ,uszkodzone oko uniemożliwiało jej kontakt z końmi .Nie mogła
jeździć .chociaż od wypadku minęła już kilka dni .Jej mama bardzo bała się o nią ,ale przecież Emilia mogła założyć okulary przeciw słoneczne przy czyszczeniu konia ! Byłam bardzo zła na jej mamę . Wprawdzie nigdy jej nie lubiłam ,ale pomyślałam że mogłabym dać jej szanse i może okazałaby się nawet spoko .Przeliczyłam się ! Emi nawet na lekcji matematyki złamała ołówek ze złości .Niestety musiałyśmy siedzieć u dziadków Emi ,bo mama powiedziała że jakbyśmy do mnie na pewno poszłybyśmy jeździć .Jej mama nie rozumiała ,że konie dają życiu Emilii sens życia ,ale nie jest to tylko hobby z którego można tak po prostu zrezygnować .Jazda konna jest wyjątkowa ,a jeśli mama Emilii kocha ja tak bardzo jak Emi konie to powinna ja puścić .To ,ze ona żyje nie mając pasji to nie znaczy ,że Emi tez ma tak żyć ! Po szkole zdenerwowane przez kilka godzin pisałyśmy na czacie ,aż w końcu zaczęłyśmy się z tego śmiać .Skończyłyśmy ,a ja zawiesiłam wzrok na hasającym źrebaczku .Gracja
wreszcie przyjęła źrebaka ,a tak właściwie była tak wredna ,że jak tylko nie było nikogo w pobliżu to ona normalnie karmiła mała ,a jak czuwaliśmy nad nimi to ja odrzucała ,ale mała miała jednak charakter po mamie i tak długo próbowała pic mleko matki ,aż wreszcie serce jej zmiękło .Widać ,że są spokrewnione :) Przez ten cały czas Missisipi zdrowiała .Weterynarz mówił ,że to było poważniejsze niż się wydawało .Dopiero teraz mogłam na nią wsiąść .Od miesiąca ja lonżowałam ,bo bardzo się zmieniła .Niestety było tak jak przewidywał lekarz .Missisipi po tak silnych lekach zmieniła swoje zachowanie .Zapomniała ,jak się jeździ .Trudno się dziwić .Nie dawała wsadzić wędzidła i zrzucała siodło .Ujeżdżenie trzeba było zacząć od początku .Babcia ,dawała mi wskazówki ,ale chociaż bardzo się starałam ,nie mogłam założyć jej siodła .Jak tylko czuła je na grzbiecie ,stawała dęba .To było okropne .W końcu uznaliśmy ,że trzeba będzie ją czymś zająć .Dałam jej kilka smakołyków i wiadro owsa .Wędzidło już było ,więc pozostało siodło .Zajęta jedzeniem nie zauważyła ,kiedy na nią wsiadłam .Była posłuszna ,wrażliwa na łydki ,stara dobra Miss .Przyszedł czas na skoki .Bezbłędnie !
-No widzisz .Potrzebowała tylko trochę czasu i czułości. Zrozumieliśmy co trzeba zrobić i gotowe .Rozbierz ją i zafunduj jej rozluźniającą kąpiel .Tu masz szampon -powiedziała mama wręczając mi buteleczkę .
-Tylko dokładnie ,bo strasznie od niej cuchnie .-Przykazał tata,puszczając mi oczko .
wróciłam cała mokra i zziębnięta .Cała woda wylądowała na mnie ,po tym jak Miss się otrzepała. Hahaha.  Wzięłam gorącą kąpiel i wskoczyłam z książką pod kołdrę .Niedługo po tym zasnęłam .
***********
przepraszam ,ale to chyba mój najgorszy rozdział ;// Jestę hardkorę :D Mam średnią wyższa prawie o jeden stopień z każdego przedmiotu :D Jaram sie ;3 A jak tam wasze oceny ? mam nadzieje ,że dobrze ;)

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 6.

Szczęśliwa ,że wracam do domu i smutna ,że muszę się rozstać z przyjaciółkami ,siedziałam w samochodzie ze słuchawkami w uszach .Humor poprawiła mi  mała puszysta kuleczka ,którą dostała od swojej najlepszej przyjaciółki .
Obudziła się i trącała mnie mokrym noskiem .
patrzyła na dziewczynę z takim wyrazem oczy ,jakby mówiła ;"Nie martw się ,masz mnie ,teraz wszystko będzie dobrze ". Gdy Aga była u Zuzi,cała trojka spędziła trochę czasu przy szczeniaczkach ,przy zabawie z nimi .Aga wybrała sb biało-brązowo-czarną suczkę z żółtą obrączką na łapce .
Od razy spodobała się Adze .Wybrała ja spośród sześciu szczeniaków . Dżeki była jedyna ze wszystkich ,która wyglądała jak mama .Dwa z pięciu pozostałych były czarne ,w tym jeden z białym brzuszkiem .Jeden był biały,jeden brązowy a jeden w brązowo białe łatki .Gdy wróciłam okazało się ,że Missisipi jest chora .Miała kolkę i gorączkę .To była ostatnia rzecz ,której się spodziewałam .Miałam wyrzuty sumienia .To pewnie przez te nasze przejażdżki do szkoły .Gdybym nie zapomniała nalać paliwa do baku skuterka ,nic by się nie stało .Byłam załamana.Bałam się ,że Missisipi nie wróci do zdrowia ,a ja do jazdy konnej. Miałam wyrzuty sumienia ,że to moja wina . Najchętniej padłabym na łóżko i przepłakałam
cały dzień .Niestety ,jedna z klaczy wczoraj się oźrebiła ,ale nie chciała przyjąć źrebaka .Ostatnim razem ta sama klacz tez odrzuciła źrebaka ,niestety było już za późno i maleństwo zdechło .Nie możemy tym razem do tego dopuścić .Przez całą dobę ktoś  pilnował ,aby Gracja pozwoliła Amazonce pić mleko .Nie dawaliśmy za wygraną .Jeśli mała Amazonka nie mogłaby się napić ,karmiło się ja z butelki .Gracja raz za jakiś czas zmęczona ciągłym odpychaniem maleństwa ,kładła się i Amazonka mogła trochę mleka possać ,ale nie wypijała wystarczającej ilości .To co wypijała nie było nawet zbliżone do minimum .Za chwile zegar miał wybić szóstą po południu i miałam zmienić mamę .Miałam tam siedzieć kilka godzin ,aby
być wyspana do szkoły .Chciałam tam siedzieć dłużej ,ale rodzice mi zabronili .Ponieważ mama siedziała juz tam cały dzień ,a ja wróciłam wcześniej i uwijałam sie jak mogła ,aby ją zmienić .Mama była już w sypialni i zmęczona długim czuwaniem zasypiała .Mała Amazonka położyła mi
łeb na kolanach .Odetchnęłam z ulgą .Byłam zmęczona całym zabieganym życiem .Miałam chwile spokoju .Zdrzemnęłam się widząc ,że matka jest w pełni sił ,bo przy niej także trzeba czuwać .Choć wyglądało ,że nic się nie dzieje ,gracja mogła nagle gorzej się poczuć ,ale narazie ze znudzeniem
przeżuwała siano ,co jakiś czas sięgając po owies .Mała nie miała szans czegoś podjeść ,więc w mgnieniu oka usnęła .Po około godzinie przebudziłam się .Amazonka próbowała wyssać mleko z butelek ,które stało pod źłobem .Zaśmiałam się ,bo robiła przy tym dziwne "pozycje" .
Teraz siedziała na tylnych niezgrabnych nóżkach źrebięcia i przechylając łebek patrzyła na mnie .Wstałam ,wyjęłam butelkę ze skrzynki ,w której miałam jeszcze troche przysmaków dla Gracji .Chciałam dać marchewkę ,jabłko albo cukier małej , ale ona tylko to powąchała a jak juz
wzięła to do pyszczka przeżuła ostrożnie i wypluła na mnie .Tata z babcią ,którzy właśnie przechodzili zachichotali cicho ,ale i tak ich usłyszałam.
-Wnusiu ,może zabrałabyś Gracje i małą Amazonkę na padok ? Gracja nie wychodziła z boksu od 2 tygodni ,ale dzwonił weterynarz i powiedział ,że
mamy ja rozruszać ,bo dostaną lenia . Narazie mają chodzić same ,a jak przyjedzie na kontrole to powie kiedy mamy je wypuścić razem z innymi końmi.-Powiedziała babci ciągle śmiejąc się ze mnie.- Idź się przebrać a potem zabierz ja na padok .
                                                                          ***
Wzięłam uwiąz z siodlarni i poszłam po konie .Zapięłam Gracje i wyszłam z boksu ,zostawiając otwarte drzwiczki .gracja nerwowo poszła ,ciągnąc mnie na pastwisko ,bo słyszała rżenie koni .Przeszłyśmy przez całą stajnie ,bo klacz że świeżo urodzonym źrebakiem zawsze była przenoszona do pierwszego boksu ,żeby było blisko do apteczki ,domu i telefonu ,co najważniejsze .Wyszłam i obejrzałam się za siebie ,ale źrebięcia nadal nie było .Klacz także zaniepokojona jej obecnością ,zarżała głośno ,a Amazonka wygalopowała z boksu ,chwile potem przeszła do spokojnego i dystyngowanego kłusa .Otworzyłam furtkę na pastwisko i wypuściłam klacz .Ta , pokłusowała kilka metrów i zaczęła skubać .maleństwo przystanęło ,rozglądnęło się ,nabrało słyszalny wdech i galopem popędziła do matki ,a przynajmniej tak myślałam .Myślałam ,że będzie spięte i zdenerwowane
i ,że ciągle będzie się trzymać "matczynej spódnicy" ,myliłam się .Nie zauważając nawet Gracji galopowało wesoło po pastwisku ,strzelał baranki i stawało dęba ,co wyglądało śmiesznie ,bo było wtedy niewiele wyżej od klaczy .Nakarmione ,napojone zwierzaki zostawiłam na pastwisku .Mała cały czas brykała ,nie pokazując zmęczenia .Ja poszłam zagonić konie do stajni ,bo były na padoku już od rana .Potem zabrałam mamę i źrebią do stajni . Nakarmiłam konie z tatą ,ale po napełnieniu kilku boksów ,runęłam na siano .Tata zaniósł mnie do domu i dokończył robotę  .

środa, 12 czerwca 2013

Takie tam ..






To ..może teraz o konikach ,które lubie :D Jest kilka takich w stajni ,której jestem "wierna" od początku .
Uwielbiam tam spedzać czas ,wygłupiac sie z koleżankami a no i konikami :D  Najlepsze jest uciekanie prze kucysiem .w moim przypadku wygląda to megaa zabawnie xDD no więc pokaże wam nasze wariacji i koników :D
no więc tak :
Kolejne zdjęcie to Mój ukochany konik nr 1 od zawsze i forever :

♥♥♥
 a tu mój ulubiony konik nr 2. Datura !



 ♥
i inne koniki :
WTF ?! (Mistrz drugiego planu ) na zdjęciu Ksena (kasztanka) i Korsyka (ta z tyłu )



Dekada :)


Ariadna :D
tak na koniec cała nasza paczka ,czyli "idziemy na padok "
p.s.Ten post jest też dla tych ,którzy uważają ,że było by ciekawiej ,gdyby byly zdjęcia i cos po za opowiadaniem .Pozdro :*

Rozdział 5.

Tego dnia nie wzięłam już Missisipi na jazdę .Wiem ,że nie była zmęczona ,ale nie mogłam jej
tak męczyć ,zwłaszcza ,że zapowiadało się na to ,że będę musiała w najbliższym czasie jeździć
na niej do szkoły ,zostawiając ją w sąsiadujące szkole stajni ,a po szkole znowu na niej wracać .
Nie chciałam zostawiać Missisipi u nieznanych ludzi ,ale babcia zapewniała mnie ,że zna właściciela
i nie muszę się o nic martwić .Niestety ,okazało się ,że motorek nie potrzebował tylko paliwa ,ale
miał jeszcze kilka usterek .W tym tygodniu nie dostawaliśmy dużo pracy domowej ,więc mogłam spotkać się
z dziewczynami i spędzić weekend u Zuzki,bo to u niej w tym miesiącu wypadało spotkanie .Ponieważ Missisipi
była zmęczona po zawożeniu mnie do szkoły ,nie mogłabym na niej jechać do Zuzki .Oczywiście do szkoły było
 w porównaniu do domu Zuzki dużo bliżej ,więc był to kolejny powód ,dlaczego nie mogę jej zabrać .Po za tym
był by jeszcze powód z usadowieniem gdzieś Missisipi .Tata postanowił skorzystać z okazji ,wyjazdem na stare
śmieci i zabrać pozostałe rzeczy ze starego domu .Miał nocować u kuzynki mojej mamy .Mama podjęła decyzje by
zostać z babciom .Wyjechaliśmy wczesnym sobotnim rankiem .Po drodze stanęliśmy w naszej ulubionej restauracji ,
w której zawsze stawaliśmy coś zjeść gdy jechaliśmy do babci .Zjedliśmy i wyruszyliśmy dalej .Po drodze jak zawsze
najpierw było cicho ,potem każdy się rozkręcał .Śmialiśmy się ,rozmawiali ,śpiewali piosenki ,które leciały w radiu ,
aż w końcu dotarliśmy na miejsce .Było około południa .Biały duży dom Zuzy ,wyglądał miło i przytulnie .W dużym
ogrodzie za domem Zuzia bawiła się ze swoim psem i młodszym bratem .Aga zadzwoniła na dzwonek ,z którego rozległa się
wesoła melodyjka .Śmiechy zza domu ucichły .Uśmiechnięta i wesoła twarz młodej dziewczyny wychyliła się zza rogu .
-Aga ! Wchodź ,Otwarte !
Westchnęłam i z ulgą ,że wreszcie ją widzę weszłam na podwórko .Dziewczyny wesoło się uściskały i zaczęły rozmawiać .
-Mam dla cb niespodziankę .Zbliżają się twoje urodziny i mam dla cb prezent .Chodźmy !
Aga uśmiechnęła się do niej i bez słowa poszła za nią do domu ,a z domu do komórki .
-Gdy wyjechałaś ,moja suczka urodziła szczeniaki .Jeśli twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko to będziesz mogła
jednego zabrać .
-Zuzia ,dziękuje .Zawsze chciałam mieć pieska -odparłam radośnie .Pierwszy raz odzywając się od wyjazdu .
-Odkąd mam psa ,za każdym razem się nią zachwycasz .-uśmiechnęła się Zuzka i chciała coś dodać ,ale usłyszały głosy na górze .
-Natalia ! Krzyknęły radośnie dziewczyny .
Natalia miała na sobie dżinsy ,wysokie trampki ,tshirt z serduszkiem i kaszmirowy sweterek ,który wyglądał na drogi .
Natalia uściskała się z przyjaciółkami i rozmawiając poszły na górę .Miałyśmy jechać do Wesołego Miasteczka .Mama Zuzi
specjalnie z tej okazji wzięła wolne .Dziewczyny w ciągu kilku minut siedziały już w samochodzie i planowały na jakie
karuzele pójdą najpierw .W Wesołym Miasteczku ,tak jak zaplanowały ,były na wszystkich karuzelach .
Po powrocie ,po kolei poszły się kąpać ,a mama Zuzi zamówiłam im pizze .Dziewczyny były w dobrych humorach .Dobrze się bawiły .
Miały bitwę na poduchy .Zjadły pizze ,oglądały filmy ,śmiały się i wygłupiały .Po wszystkich atrakcjach były tak zmęczone ,że
zasnęły w kilka minut .Poranek spędziły wylegując się i gadając jak spędziły wakacje .Co przydarzyło im się wyjątkowego i co
najważniejsze "czy przydarzyło im się coś śmiesznego ?"Nim Agnieszka się zorientowała ,musiała już jechać ,a tata już czekał
przy bramie .Dziewczyny pożegnały się ze łzami w oczach i mocno uściskały .Każda czekała na następne spotkanie i miała
nadzieje ,że szybko nadejdzie .
***************
Mam nadzieje ,że chociaż małej części z was rozdział się spodobał . Rozdział będzie weekend albo w poniedziałek ,bo mam dużo nauki ,potem do stajni i jeszcze z przyjaciółką . Do przeczytania ,Pa. ;*

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 4.

Pisałyśmy z dziewczynami chyba ze dwie godziny ,ale potem musiałam zająć się obowiązkami domowymi .
Dziewczyny były smutne ,że będziemy się rzadziej spotykać ,ale wiedziały ,że tak będzie
lepiej dla mojej babci i dla mnie .Pożegnałyśmy się i zeszłam na dół .Trzeba było przekonać
mamę w sprawie przeprowadzki .byliśmy u babci już trzy tygodnie ,a szkoła miała się zacząć
za niecałe dwa.Trzeba było przywieść wszystko z naszego dotychczasowego domu do tego na wsi.
A ,zapomniałabym .Po przedstawieniu mamie długie listy "za" i kilku argumentów "przeciw"
uznaliśmy jednogłośnie ,że to dobry pomysł .
-Babciu ? Po co nam właściwie ten nowy stajenny ? Przecież skoro się tu przeprowadzam to
sami damy sobie rade -pytałam już babcię o to któryś raz z rzędu ,ale nadal nie potrafiłam
tego zrozumieć .
-Agnieszko -zaczęła babcia -Tomek jest młody ,silny i zna się na rzeczy .
Jeśli coś by się stało któremuś z koni ,będzie na miejscu .Zanim z miasta przyjechałby
weterynarz ,ten czas mógłby przesądzić o losie konia .Utrzymujemy się z pensjonatu
i nie możemy sobie pozwolić na stratę koni .Nie możemy ryzykować .
-Twoja stajnia ,twoja decyzja .Obiecuję ,że już o to nie zapytam i nie będę cię męczyć ,
musisz wypocząć .-Uśmiechnęłam się .
-Dziękuje .Mam nadzieje ,że się dogadacie .
-Wątpię w to .Zrobił złe wrażenie i trudno będzie mu je odbudować -odpowiedziałam .
Po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać .Kolejny tydzień był bardzo męczący .Przeprowadzka ,
załatwianie przemeblowamia i szkoły itd. Nie miałam chwili odpoczynku ,nie mówiąc już i jeździe na Missisipi .Na szczęscie po męczącym tygodniu miałam na moje nieszczęście tylko
tydzień wolnego ,który przeleciał jak z bicza strzelił .W pierwszym dniu szkoły miałam
jechać na ślicznym zielonym skuterku .Wsiadając na niego uświadomiłam sobie ,że po ostatniej
wizycie w nowej szkole zapomniałam zatankować ! Było tylko jedno wyjście .Missisipi .
Rodzice pojechali do miasta coś załatwić ,potem chyba mieli iść na zakupy ,więc nie mogli
mnie zawieść .Poprosiłam babcie ,żeby zrobiła mi śniadanie i kanapki do szkoły .
Ja musiałam osiodłać konia i zadzwonić do mamy ,aby odebrała Miss spod szkoły przy okazji ,
gdy będą wracać do domu .Gotową klacz zostawiłam przed gankiem ,a sama wpadłam do domu .
Szybko zjadła śniadanie ,wzięłam kanapki i ucałowałam babcie w policzek .Missisipi gnała przez
pole ,wesoło prychając ,rozpędzając sie coraz bardziej .Naprawdę kochała biegać i wcale się nie męczyła .Wjechałyśmy do lasu i próbowałam ja zwolnić ,ale ona wydawała się nie zwracać
na to uwagi .Wreszcie zwolniła do wolnego galopu .Przejechałyśmy przez las i znowu szalałyśmy ,
dopóki nie dojechałyśmy do miasta .Potem stępem podjechałyśmy pod szkołę ,zwracając uwage
każdego w zasięgu wzroku .Od razu wzbudziło to dyskusje na mój temat .Po chwili pojawili się
rodzice .Mama wsiadła na konia i odjechała miękkim kłusikiem ,po chwili znikając za zakrętem .
jednak wszyscy sprawiali wrażenie jakby jej nie zauważyli .Wszyscy się we mnie wpatrywali ,
co chwile przerywając jakimś komentarzem .Pozostały dzień upłynął już spokojnie , a po lekcjach
tata przyjechał po mnie samochodem .Wypytując mnie .
------------------------------
No więc wstawiam 4 rozdział ,ale nie przyzwyczajajcie się do tak częstych rozdziałów :) Normalnie będzie jeden albo 2 rozdziały na tydzień ,a no i właśnie ! W ciągu 3 dni jest 70 wyświetleń ,a komentarz 1 ! Po co mam to pisać skoro nie ma pod rozdziałem żadnego znaku życia innego niz ja ? Mam nadzieje ,że się to zmieni ! Do zobaczenia jutro przy 5 rozdziale :D

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 3.

W sobotni poranek pojechałam z rodzicami i babcią do miasta .Mama kupiła mi bryczesy i inne takie do jazdy konnej.
Babcia uważała ,że to potrzebne .Ja miałam inne zdanie ,ale skoro tak uważała to pewnie tak było .
Pomogłam babci przy obiedzie ,a po obiedzie miałam kolejną jazdę .Ubrałam nowe bryczesy ,koszule ,buty i czapsy.
Babcia dała mi swój kapelusz ,który podobno nosiła jak była w moim wieku .
Na jeździe zaczęłam galopować i wychodziło mi to średnio .Rodzice pocieszali mnie ,że to był pierwszy raz
i że następnym razem wyjdzie mi lepiej .Mam to we krwi ,powinno mi być łatwiej .Postanowiłam że nie załamie się
tak jak po stracie Kamili. Dam rade i pokaże wszystkim ,że jestem silna .Rozebrałam Missisipi
i wypuściłam ją na padok .Byłam jednak zbyt zmęczona by dalej ćwiczyć .Poszłam do domu .
Postanowiłam się zdrzemnąć .Obudziłam się po 2 godzinach .Musiałam iść zagonić konie do stajni .
Po powrocie ,nie mogłam zasnąć ,więc obejrzałam kilka filmów i poszłam spać po północy .
Mało spałam ,wstałam wcześnie i z kanapką w ustach ,zaczęłam czyścić Missisipi .
wyjechałam na łąkę ,rozgrzałam konia i zaczęłam galopować .Od kiedy przyjechaliśmy do babci ,
nie zorientowałam się jak pokochałam Missisipi i jazdę konną .Kiedyś bałam się koni a teraz .Kocham je
i jeżdżę codziennie .Wiatr we włosach ,wschód słońca ,stukot kopyt ,czego więcej trzeba .
Po dwóch godzinach postawiłam wrócić i nie męczyć więcej Missisipi .Przecież nie mogą się domyślić że jeździłam .
Totalnie ich zaskoczę .Około 8 rano wróciłam do domu ,nakarmiłam konie ,bo chociaż dużo jeździłam
i byłam zmęczona byłam pewna że już nie zasnę .Gdy weszłam do domu ,babcie już nie spała .
-Jest nasz ranny ptaszek-powiedziała babcia z uśmiechem .
-nie mogła spać i poszłam do Missisipi a potem karmiłam konie -odparłam .
-No ,to widzę że się nie nudziłaś .-Powiedziałam tata ,wchodząc w szlafroku ze schodów .
-twoja matka w przeciwieństwie do ciebie śpi jak suseł i nie zapowiada się żeby miała
zamiar wstawać .Chyba to powietrze jej służy .Mówiła mi ,że jeszcze tak dobrze jej
się nie spało .
-Trudno się dziwić -wtrąciła babcia -To wasze miastowe powietrze źle działa na
organizm .Nie to co to na wsi .Czyste bez żadnych spalin i hałasu .-ciągnęła babcia
-Dom jest duży ,ja go sama nie utrzymam .Zwierzętami tez sama nie dam rady się zająć .
Powinniście tu zamieszkać .Myślę ,że nie wyjdzie wam to na złe ,wręcz przeciwnie .
Co wy na to ?
-Jestem za !!!-odpowiedziałam z nagłym ożywieniem w głosie i popatrzyłam proszącym
wzrokiem na tatę -przecież wiesz ,że nie chce wracać do starej szkoły .PO za tym
nic nas tam nie trzyma .Proszę tatku ,zgódź się -błagałam ,ale z jego twarzy
nie dało się niczego wyczytać .
-Kotku-odezwał się po chwili ciszy -Wiesz ,że to nie zależy tylko ode mnie .
Porozmawiam z mamą .Nic nie obiecuje ,ale według mnie to dobry pomysł .
-Dzięki ,dzięki ,dzięki !!! -krzyknęłam ze szczęścia i rzuciłam mu sie na szyję .
-Tylko pamiętaj ,nic jeszcze nie jest pewne .Wiesz ,że z twoja matką nigdy nic nie
wiadomo .Ucieszona pobiegłam na góre .Włączyłam laptop i chciałam podzielić się nowiną z Zuzką
i Natalią z którymi się bardzo zaprzyjaźniłam ,po stracie Kamili .Wspierały mnie
i zawsze mogłam na nie liczyć .trochę szkoda ,że nie będziemy się widywały tak często ,
ale nadal będziemy się spotykać na naszych "Weekendach BBF" .Co miesiąc nocowałyśmy
u innej .Babcia zaproponowała ,żebym zapraszała je na wakacje do nas na wieś .
Zapomnę o Kamili ,a jednocześnie będę mogła się z nimi widywać .Będzie tak jak chciałam.
No prawie .
---------------------------------
No więc oto kolejny rozdział :D Mam nadzieje ,że ktoś to czyta ,a jeśli tak to proszę o komentarze :) Dzisiaj tylko jeden rozdział ,bo zaraz spadam na konie ! ♥

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 2.

Po powrocie ,poszłam się umyć ,bo przekonałam się czegoś o Missisipi .NIE ZNOSI WODY !!!
Rodzice i babcia pękali ze śmechu kiedy wchodziłam brudna na góre po schodach .
Gorąca kąpiel ,to było to.
-Aaaaaaaaaagggggaaaaaaaaaa!!! Trzeba zagonić konie do stajni .Zaraz się ściemni !!!
-Już idę babciu !-ani chwili odpoczynku ;/
Idąc na padok zauważyłam samochód .Kto to może być? -pomyślałam -babcia coś mówiła o nowym stajennym ,to pewnie on .
Zaprowadziłam konie do boksów i zobaczyłam że w ostatnim boksie stoi jakiś siwy koń .Gdy podeszłam bliżej  i przyglądnęłam mu sie uważniej ,ktoś chwycił mnie za ramię .
-Czego tu szukasz ?-powiedział ostrym głosem młody chłopak w moim wieku ,przystojny jak na swój wiek .
-Jestem wnuczką właścicielki ,przyprowadziłam konie z padoku.
-Świetnie.Jeśli skończyłaś to wynocha ! Cruciatus(czytaj: krokiatus) potrzebuje spokoju !
Musze spytać babci po co nam tu taki zarozumiały ignorant . Weszłam do kuchni .Babcia gotowała obiad ,
tata oglądał tv ,a mamy robiła coś w ogródku za domem ,którą zauważyłam przechodzą przez salon .
-Babciu co to za facet ? Ten z tym nowym Koniem ?
-To nasz nowy stajenny będzie tu spędzać mnóstwo czasu i dlatego zabrał tu swojego konia .
-Czyli kolejny boks do sprzątania i kolejny koń do karmienia .Super !-podsumowała z niezadowoleniem Aga .-Będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić .
-Aguś ,nie wykorzystuj babci -powiedziałam mama ,wchodząc do domu i zdejmując rękawiczki .Po chwili cała trójka zaczęła sie śmiać .Po obiedzie zaczęłam kolejną jazde konną .
----------------------------------------------
Nie mogłam się powstrzymać i nie dodać kolejnego rozdziału . Mam nadzieje ,że pod każdym rozdzialem będzie jakiś ślad obecności tu kogoś innego niż mnie :)

Rodział 1.

Padał deszcz . Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę .To była jedyna rzecz jaką miałam ochotę dzisiaj robić ;<
Czekałam aż rodzice przyjadą z miasta .Miałam doła .Straciłam przyjaciółkę ,bo w nowej szkole
poznała nowych znajomych ,a ze mną zerwała kontakt. To była moja jedyna przyjaciółka. Oczywiście miałam
koleżanki ,ale to nie było to samo .Chciałam zostawić to wszystko i wynieść się stąd ,bo nie chciałam po wakacjach
jej oglądać .To był koniec .Moje życzenie miało się niedługo spełnić ,ale jeszcze o tym nie wiedziałam .
Z książkowej fantazji wyrwało mnie trzaśnięcie drzwi. To pewnie rodzice , pomyślała Aga zbiegając po schodach .
Zatrzymała się jednak ,słuchać ściszone głosy rodziców .
-I co zamierzasz zrobić ???-spytał tata idąc za mamą do kuchni .
-Trzeba będzie tam pojechać .Jeśli by jej się pogorszyło to chce się jeszcze z nią zobaczyć .-odpowiedziała .
-Pojedziemy tam z Agnieszką i zorientujemy się jak to wygląda .Na początek będzie to tylko miesiąc .
tam z Agnieszką i zorientujemy się jak to wygląda .Na początek będzie to tylko miesiąc .
-Wezmę urlop i pojadę z wami .Rodzina jest przecież najważniejsza -powiedział i ucałował ją w policzek .
Super -pomyślała Agnieszka uśmiechając się .
W głowie miała tysiące myśli . Coś musiało się stać .Do babci nie jechaliśmy od tak .
Rano dowiedziałam się ,że babcia jest chora i trzeba do niej jechać i się nią zaopiekować .Rancho było ogromne i trzeba było
o nie także zadbać .Super -pomyślałam - Konie ,kury , krowy i babcia .O niczym innym nie nie marzyłam -powiedziała z sarkazmem .
Następnego dnia wyjeżdżaliśmy .Nie byłam zachwycona ,ale chciałam odpocząć od normalnego życia .Jechaliśmy kilka godzin .Gdy dojechaliśmy i wysiadłam z samochodu tata powiedział do mnie że w stodole
czeka na mnie niespodzianka .Od razy tam pobiegłam .Stał tam śliczny ,zielony ,skuterek ,
którym miałam jeździć do szkoły .Nagle usłyszałam jakiś hałas .Odwróciłam się i zobaczyłam karego konia .Stanął Dęba przed moimi oczami ,a ja z przerażeniem obeszlam  go najdalej jak potrafiłam .
Wpadłam przerażona do domu .
-Babciu , co to za diabła trzymasz w stodole ?
-Ah ..chodzi ci o Missisipi ? Przepraszam ludzi straszyć nieznajomych ;) Pomyślałam że jeśli już przyjechaliście
to może zechcesz na niej pojeździć ?
-Jasne, ale najpierw zostanę prezydentem !-powiedziała Aga z sarkazmem i z trzaskiem drzwi poszła do swojego pokoju .
-Stara wariatka-pomyślała .Przecież to bydle może mnie zabić . Nigdy na niego nie wsiądę ,jeszcze mi życie miłe.
-Można ?-drzwi pokoju się otworzyły i weszła mama.-Co ci się stało ? Przecież babcia tylko chciała być miła .
-Przepraszam .Chodźmy się przebrać ,przeproszę babcie i osiodłamy tego diabła .
Zeszłyśmy  na dół gdzie siedziała babci z tatą ,gdy weszłyśmy do pokoju ,uśmiechnęłam się .
-Więc jednak ?-babcia była bardzo szczęśliwa.
Wyszłyśmy z domu.
-Tylko ja nigdy nie jeździłam .Nie śmiejcie się .-powiedziała Aga ,gdy weszły do stajni .
Każdy wziął swój sprzęt ,a tata szczotki .Tata nie jeździł , nie potrafił ,ale mama z babcia potrafiły .
Mama wsiadła na Kwanta , Babcia na Kaję , a ja oczywiście na Missisipi .Nikt długo na niej nie jeździł więc
babcia jak mi później wspominała ,chciała żebym na niej jeździła , bo jeśli nikt na niej nie będzie jeździł nie mogłaby jej nadal trzymać .Przejechałyśmy łąkę , wjechałyśmy do lasu i przejechałysmy po plaży .
-Babciu , dziękuję ,że motorek ale chyba nie będę na nim jeździła często .
-Jak to ? Nie podoba ci się ? -powiedziała babcia ze smutkiem .
-Jest śliczny i bardzo mi się podoba ,ale po za jazda do szkoły ,nie przyda mi się .
-Przecież mam Missisipi i muszę korzystać z twojego prezentu ;D
-Ohh..wystraszyłaś  mnie ,że nie trafiliśmy z prezentem i ciesze się że podoba ci się Missisipi ;)
-Potrzebuje jakiś zmian ,a ona z pewnością wprowadzi je w moje życie .
-ciesze się że to słyszę .Wracamy ?
-jedźcie ,ja jeszcze zostanę .
-Dobra tylko wróć na kolacje ,powiedziała babcia zawracając konia ,zaczynając gadać o czymś z mamą .
--------------------------------------------
No to tak : juz dawno planowalam załozyc bloga ,załozyłam wiec mam w zapasie kilka rozdziałów .. Nie oceniajcie mnie zbyt ostro ,ale szczeże ,bo dopiero zaczynam .
Mam nadzieje ,że wam sie podoba .

hejoł ;D

Cześć ! jestem nowa "w świecie blogów " ,ale mam nadzieje ,że spodoba wam sie to co pisze na nim i ,że będzie go czytać z zaciekawieniem . Będe tu opisywać jesli będzie coś ciekawego na moich jazdach ,ale głównie będzie tu opowiadanie . Miłego czytania :)
-----------------------

"Jeździć może nauczyć się każdy ale jazda w harmonii jest sztuką"