czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 12. cz. 2

 Umówiliśmy się z Rafałem, że będziemy na nasze spotkania wybierać zajęcia, które lubimy. Ponieważ ostatnie spotkanie było na meczu, w którym grał Rafał więc teraz moja kolej. Zaprosiłam go do siebie, a gdy pytał co będziemy robić, powiedziałam tylko że to niespodzianka.
- Cześć mała - powiedział na przywitanie i mnie przytulił - Co to za niespodzianka ? - zapytał zapytał po raz kolejny.
- Zobaczysz - zaśmiałam się, wzięłam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
- Zamknij oczy i zaczekaj tu na mnie - powiedziałam, Rafał zrobił to o co go prosiłam.
A ja poszłam po ... uwiąz.
- Daj rękę - otworzył oczy, a ja podałam mu uwiąz. Rafał popatrzył na mnie zdziwiony.
- Będziemy jeździć konno - uśmiechnęłam się - Proponuję Primę, nie sprawi Ci kłopotów. Stoi w drugim boksie od lewej. Podeszliśmy do boksów swoich koni i zaczęliśmy je czyścić. Miss stała w trzecim boksie od prawej. Więc mogliśmy pogadać przy pracy.
- Nie dam rady - powiedział załamany Rafał - Pomóż mi, proszę.
- Dasz, dasz. Chodźmy po siodła i jedziemy, a przynajmniej ja - zaśmialiśmy się.
- Aż tak źle chyba nie będzie - uśmiechnął się - chyba że dałaś mi wrednego konia.
- Prima jest doskonała dla ... początkujących - podałam mu siodło i ogłowie, a on załamał się pod tym ciężarem.
Zaśmiałam się.
- Dasz radę to zanieść ?
- Jasne to wcale nie jest ciężkie.
Ubraliśmy konie i z małą pomocą Rafał usiadł na grzbiecie Primy. 
Wyjechaliśmy na otwartą przestrzeń i zagalopowałam. Kłus nie sprawił mu większych problemów, ale z galopem było już gorzej.
- Je..ste..ś.. pe..wna.. że.. to.. do..bry.. po..mysł ? - próbował powiedzieć, ale galop go mocno wybijał i jęczał, że wszystko go boli, od klepania w siodło.
Zatrzymałam się, a on zaraz do mnie dojechał.
- Postój ? - spytał błagalnie Rafał. Widać było, że jest zmęczony.
- Ok - odpowiedziałam chichocząc po cichutku, gdy zszedł z konia i zaczął dziwnie chodzić.
- Pięknie tu - powiedział, rozglądając się.
- Racja - odpowiedziałam, przywiązując konie i odpinając popręgi.
Wziął mnie za rękę, uśmiechnął się i usiedliśmy na powalonym drzewie. Wiał chłodny, jesienny wiatr, konie parskały cicho. Było bardzo romantycznie. Niestety nic nie trwa wiecznie.
- Musimy wracać, mama kazała wrócić na siedemnastą, a z tego co pamiętam, mieliśmy spędzić dzień w siodle ?
- Co racja, to racja. Wsiadajmy.
Zapięłam popręgi i ruszyliśmy w drogę. Najpierw trochę stępa, potem kłus, a później Rafał poprosił mnie, aby stanęła i przyglądała się jego jeździe.
- Miałam nadzieję, że będzie dużo śmiechu, ale nie myślałam, że aż tyle - powiedziałam, wybuchając śmiechem.
**********************
Gdyby nie Dominika to nie wstawiłabym tego. Nie ma to jak przepisywać rozdział z kartek. Hahaha.. ten mój bałagan xd Nie przynudzam, mam nadzieje, że dobrze się czytało. Rozdział średnio mi sie podoba i na pewno to skomentujecie, więc czekam na wasze uwagi. Branoc ;>>

4 komentarze:

  1. Uwagi? No to może to, że w galopie wybija o wiele mniej niż w kłusie, choć to też zależy na jakim koniu, ale w większości przypadków tak właśnie jest. Wątpię, by dała mu deskę na pierwszy galop xd No cóż, do najlepszych tego rozdziału nie zaliczę, ale nie jest źle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, ale ja właśnie uważam, że w galopie bardziej, bo ja szybciej przyswoiłam kłus niż galop :)

      Usuń
  2. Hmm...jeżeli Rafał pierwszy raz jeździł konno to...HELLO???SKORO MOJA HIACYNTA NIE MOGŁA NA PIERWSZEJ LEKCJI KŁUSOWAĆ, A ON MÓGŁ TO STRZELAM WIELKIEGO FOHA!!!
    To tyle jeżeli chodzi o ten rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę (bardzo) irytujące staje się to, że główna bohaterka która (nie oszukujmy się) nie brała żadnych lekcji (przypominam, że umiejętność jazdy nie jest dziedziczna) jest przedstawiana jako osoba doświadczona, a w dodatku...niezbyt inteligentna - koń został najprawdopodobniej przez naszego przyjaciela nieźle poobijany. Na pierwszych lekcjach zanim sama nabrałam równowagi idealnej nie dosałam wodzy do łap i chyba tylko dzięki takiemu postępowaniu mojej trenerki konie nadal mają się świetnie i nie są znieczulone w pysku, a sama mam dobre nawyki i szacunek do wodzy, które początkujący traktują jako sznurki do "kierowania koniem" i linki do utrzymania równowagi. Przykro mi, ale taka jest prawda,opowiadanie jest mało realistyczne :/

    OdpowiedzUsuń