sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 15.

Oscar zadomowił się w stajni na dobre. Wystawiliśmy ogłoszenie, że jest na sprzedaż, bo babcia powiedziała, że nie chce białego konia, bo brzydki. Może faktycznie. Tylko był jeden problem : "Po co komu roczny źrebak, na którym nie można jeździć? Po co komu "darmozjad" ? " W końcu padła decyzja, że Oscar zostaje i będzie sprzedany dopiero po zajeżdżeniu.
                                      ***
Wiatr rozwiewał mi włosy. Tego dnia postanowiłam spróbować jazdy na oklep. Fakt, że nie był to mój pierwszy raz, ale teraz zamierzałam zaszaleć. Ubrałam jej kantar i przypięłam dwa uwiązy,związując je razem. Wskoczyłam z trudem na grzbiet i ruszyłam na padok. Jeździłam już kilka minut i zaczęłam kłusować. Strasznie mnie wybijało. Przeszłam do stępa i położyłam głowę na zadzie. Po chwili jednak wstałam i postanowiłam zagalopować. Bałam się, ale jakoś mnie ciągnęło. Przeszłam do kłusa i zagalopowałam. W tym momencie Miss wyszła spode mnie i uderzyłam w ziemię. Nic mi się nie stało, tylko się poobijałam. Wsiadłam w powrotem i spróbowałam zagalopować. Galopowałam szaleńczo po łące,śmiejąc się. Miss miałam na sb derkę, którą dostałam na święta,a śnieg pod kopytami wcale jej nie przeszkadzał. Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Mogłabym tak godzinami, ale cóż ? trzeba było wracać. Wróciłam, odstawiłam klacz do boksu i poszłam do domu. To był najlepszy teren w moim życiu. W nocy obudziło mnie rżenie. Pobiegłam do stajni i zobaczyłam Missisipi oddychającą i chrapiącą i śmiesznie kichającą.
- Halo ? babcia ? przyjdź proszę do stajni Miss dziwnie oddycha.
Po chwili babcia była w stajni.
- Zadzwoń po weterynarza
Zadzwoniłam, wzięłam derkę dla Mis i wróciłam do babci.
- A co z Tomkiem ? Przecież od tego tu jest.
- Był. Zwolniłam go dawno temu.
- Ale przecież Cruciatus nadal tu jest - powiedziałam zdziwiona
- To dobry koń, więc odkupiłam go od Tomka, który potrzebował pilnie pieniędzy.
                                                    ***
Weterynarz przyjechał i zdecydował, że Missisipi ma chore zatoki i potrzebna będzie operacja. Umówiliśmy się na jakąś tam datę, ale byłam strasznie roztrzęsiona. Poszła do pokoju odpocząć, rzuciłam sie na łóżko, a wzrok mi utkwił na kartce leżącej na oknie. Wstałam i wzięłam ją do ręki. ********************
Jestę okrutnę człowiekę ;3 Kończę w takim momencie xd Muahahahahah :D Jak myślicie ? Czego będzie dotyczyć tajemnicza kartka ? Hahahaha.. nigdy tego nie zgadniecie. Okrutna ja ! xd No cóż, o ile jutro będzie mi się chciało coś wstawić to wstawię, a no i przepraszam za długą nieobecność :< Jadę w teren, muszę się wyspać. Bye ;*
p.s. dla dociekliwych ..tak wiem ! moje bohaterka jest bardzo utalentowana ;3

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 14. + czytajcie dopisek

Otwierając tylnie wejście na teren stajni wjechaliśmy na podwórko. Zeskoczyłam z Missisipi, wzięłam line do ręki i próbowałam wprowadzić ogierka na małą, krytą ujeżdżalnię i pobiegłam do domu.
- Mamo ! tato ! babciu ! Chodźcie szybko ! Mam niespodziankę !
- Co się stało ? - spytał tata, zbiegając ze schodów przerażony
- Nic złego - odpowiedziałam zachwycona
Wszyscy wyszli i szli za mną na ujeżdżalnię, niczego nie podejrzewając.
- Tadam ! - rozłożyłam ramiona szeroko i pokazałam konia białego jak śnieg, który szaleńczo galopował przed nami.
- skąd go wyczasnęłaś ? - spytała babcia zdziwiona
- Byliśmy na przejażdżce z .. a właśnie, gdzie on jest ? - obejrzałam się po ujeżdżalni i widowni. Nagły krzyk zwrócił moja uwagę. Po ujeżdżalni galopował nadal biały źrebak, ale był na niej także.. Rafał, którego wcześniej nie zauważyłam.
- Pomocy ! On mnie prześladuje ! - krzyczał przerażony
Wybuchnęliśmy śmiechem, a Rafał nadal biegał w kółko, próbując uciec przed maluchem.
- jak będziesz tak dalej uciekał to nigdy nie przestanie Cię gonić - odezwała się babcia, bo ja ze śmiechu nie dawałam rady. - On chce się bawić, więc przestań się drzeć i uciekać i pobaw się z nim.
Zatrzymał się jak wryty, a koń podszedł do niego zaczął go trącać nosem. Rafał pogłaskał go po czole, zrobił wielkie oczy i roześmiał się.
- Co z nim zrobimy ? - Odezwała się mama pierwszy raz od początku rozmowy.
- Narazie zostawmy go tutaj, a potem damy go do wolnego boksu obok Zorzy. Damy ogłoszenie może ktoś się zgłosi. - wszyscy zgodziliśmy się z babcią, że będzie to najlepsze rozwiązanie.
                                       ***
Nadszedł wieczór. Zaprowadziłam Oscara (bo tak postanowiliśmy go nazwać, by nie wołać na niego "bezimienny") do wolnego boksu. Od razy wychłeptał pół wiadra wody. Nic dziwnego, w końcu śniegiem nie da się ugasić pragnienia. Wzięłam mu wiadro z pod pyska i dolałam ciepłej wody, żeby się nie przeziębił. Nakarmiony, napojony, szczęśliwy(może) i zmęczony Oscar leżał w boksie. Przez uchylone drzwi wkradła się Dżeki i podchodząc wręczyła mi kilka mokrych całusów. Poszłyśmy do domu. Wlekąc sie po schodach, zasypiałam. Wdrapałam się na łóżko i zasnęłam.
Wstałam rano, zeszłam do kuchni i zjadłam kilka kanapek. Wypiłam kubek gorącego kakao i wróciłam sie ubrać. Schodząc z powrotem, wzięłam jabłko ze stołu, włożyłam kurtkę i wyszłam do stajni. Jabłko dałam Oscarowi na pół z Miss i poszłam po rząd do siodlarni. Ubrałam Miss i pojechałam w teren.
                                       ***
Święta, święta i po świętach. A no właśnie. Opisałam święta jako wizytę nowego konia w stajni, a nie opisałam prezentów, atmosfery i tego wszystkiego. A co do prezentów to.. dużo tego. Od babci dostałam nową kurtkę, którą ostatnio zachwycałam się na wystawie sklepowej, od rodziców derkę dla Miss i srebrną bransoletką "A ♥ M", grawerowanymi na środku. Jak co roku składania życzeń odbyło się w stajni. Złożyliśmy sobie nawzajem życzenia, a potem ja poszłam do Missisipi,dać jej derkę, babcia do Gracji, a mama i tata do Kwanta. Do pozostałych koni poszliśmy wszyscy razem. Towarzyszyło nam dużo śmiechu i dobry humor
*****************
Na początek przepraszam, że tak długo nie było notki. Nie chciało mi się. A no i byłam dzisiaj na treningu. Jechałam parkur z czego się strasznie jarałam, bo to pierwszy raz było xDD A teraz :
Kazałam czytać dopisek, albowiem
...
...
...
...
MAM DZISIAJ URODZINY !!!
Z końskich rzeczy dostałam książkę o koniach Karoliny Wengerek z jej autorskimi zdjęciami koni. Podoba mi się :) Nie przynudzam już i czekam na komentarze. Pa pa ^^

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 13.

Jazda konna weszła nam już w zwyczaj. Rafałowi spodobało się to, ja zaś cieszyłam się, że znaleźliśmy jakieś zajęcie, które oboje lubimy i nie musieliśmy z niczego rezygnować. Rafał zaczął łapać zasady i całkiem nieźle mu szło. Po kilku jazdach zaczął nawet skakać. Koperty, kopertami, ale zawsze coś.
                                        ***
Nareszcie święta. Bardzo lubię święta. Choinka, śnieg, prezenty. Niestety Rafał miał wyjechać na święta do babci i mieliśmy się nie widzieć przez 2 tygodnie. Na pożegnanie pojechaliśmy na przejażdzkę. Szaleńczy galop sprawił, ze zapomnieliśmy o wyjeździe Rafała i śmiejąc się, przemierzaliśmy łąkę pokrytą śniegiem. Nagle coś zaszeleściło w krzakach, gdy wjeżdżaliśmy do lasu. Jechałam dużo przed Rafałem, więc spanikowana pojechałam z powrotem do niego.
- Tam coś jest - wyjąkałam ze strachu, podjeżdżając najbliżej jak się da i chwyciłam go z całej siły za rękę. - Boję się !
- Uspokój się, gdzie ? - spytał odwzajemniając mój uścisk.
- okazałam mu krzaki, które znowu sie ruszały.
- Co robimy ?! spytałam ze łzami w oczach.
Prima była dość niespokojna, ale stała nadal w tym samym miejscu. Miss w odróżnieniu od niej, zaczęła głośno rżeć i stanęła dęba. Próbowałam ją jakoś uspokoić, ale na próżno. Nagle Prima ruszyła w stronę ruszających się krzaków. Wybiegł z nich bielutki źrebak.
- Jaki śliczny - powiedziałam, schodząc z Miss i oddając wodze Rafałowi. Wyciągnęłam rękę i zbliżyłam się do małego. Za każdym moim krokiem, biały cofał się.
- Daj linę - rozkazałam chłopakowi, który najwidoczniej był temu przeciwny.
- Nie znasz go. Może ci coś zrobić .
- Znam się na koniach. Daj linę. Jest przypięta do siodła. Jeśli uda mi się podejść wystarczająco blisko, zarzucę mu pętle na szyje i już mi nie ucieknie.
Wiedząc, ze ze mną nie wygra, Rafał siedział na koniu i obserwował całą sytuacje. Od źrebaka dzieliło mnie jakieś dwadzieścia metrów. Raz się żyje, pomyślałam i rzuciłam obręczą liny w jego stronę. Pudło. Młody się wystraszył i uciekł. Szybko wskoczyłam na konia.
- Jedź za nim, ja przyśpieszę i zastawie go z boku. - Rafał wyjątkowo posłusznie pojechał za białym. Galopując,słysząc stukot kopyt bez podków(konie ze stajni były podkute na 4 kopyta), kazałam Missisipi przyśpieszyć. Pojechałam na skraj lasu i stanęłam przed białym, który z rozpędu wjechał prosto przede mnie i założyłam mu linę na szyje.
- Udało się, jesteś genialny. Wracajmy do domu. Trzeba o pokazać rodzicom i babci - mówiłam, uśmiechając siś coraz szerzej przy każdym słowie. Byłam dumna z siebie i z Miss. Po małych oporach młodziak, okazał posłuszeństwo i wróciliśmy do domu.
**************
Ja o zimie, a tu taki upał ;< Roztapiam się ! Rozdział dosyć krótki, ale chyba ciekawy. Sami zresztą osądźcie. Mam nadzieje, że będzie więcej, bo pod ostatnim postem tylko 2 komentarze.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 12. cz. 2

 Umówiliśmy się z Rafałem, że będziemy na nasze spotkania wybierać zajęcia, które lubimy. Ponieważ ostatnie spotkanie było na meczu, w którym grał Rafał więc teraz moja kolej. Zaprosiłam go do siebie, a gdy pytał co będziemy robić, powiedziałam tylko że to niespodzianka.
- Cześć mała - powiedział na przywitanie i mnie przytulił - Co to za niespodzianka ? - zapytał zapytał po raz kolejny.
- Zobaczysz - zaśmiałam się, wzięłam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
- Zamknij oczy i zaczekaj tu na mnie - powiedziałam, Rafał zrobił to o co go prosiłam.
A ja poszłam po ... uwiąz.
- Daj rękę - otworzył oczy, a ja podałam mu uwiąz. Rafał popatrzył na mnie zdziwiony.
- Będziemy jeździć konno - uśmiechnęłam się - Proponuję Primę, nie sprawi Ci kłopotów. Stoi w drugim boksie od lewej. Podeszliśmy do boksów swoich koni i zaczęliśmy je czyścić. Miss stała w trzecim boksie od prawej. Więc mogliśmy pogadać przy pracy.
- Nie dam rady - powiedział załamany Rafał - Pomóż mi, proszę.
- Dasz, dasz. Chodźmy po siodła i jedziemy, a przynajmniej ja - zaśmialiśmy się.
- Aż tak źle chyba nie będzie - uśmiechnął się - chyba że dałaś mi wrednego konia.
- Prima jest doskonała dla ... początkujących - podałam mu siodło i ogłowie, a on załamał się pod tym ciężarem.
Zaśmiałam się.
- Dasz radę to zanieść ?
- Jasne to wcale nie jest ciężkie.
Ubraliśmy konie i z małą pomocą Rafał usiadł na grzbiecie Primy. 
Wyjechaliśmy na otwartą przestrzeń i zagalopowałam. Kłus nie sprawił mu większych problemów, ale z galopem było już gorzej.
- Je..ste..ś.. pe..wna.. że.. to.. do..bry.. po..mysł ? - próbował powiedzieć, ale galop go mocno wybijał i jęczał, że wszystko go boli, od klepania w siodło.
Zatrzymałam się, a on zaraz do mnie dojechał.
- Postój ? - spytał błagalnie Rafał. Widać było, że jest zmęczony.
- Ok - odpowiedziałam chichocząc po cichutku, gdy zszedł z konia i zaczął dziwnie chodzić.
- Pięknie tu - powiedział, rozglądając się.
- Racja - odpowiedziałam, przywiązując konie i odpinając popręgi.
Wziął mnie za rękę, uśmiechnął się i usiedliśmy na powalonym drzewie. Wiał chłodny, jesienny wiatr, konie parskały cicho. Było bardzo romantycznie. Niestety nic nie trwa wiecznie.
- Musimy wracać, mama kazała wrócić na siedemnastą, a z tego co pamiętam, mieliśmy spędzić dzień w siodle ?
- Co racja, to racja. Wsiadajmy.
Zapięłam popręgi i ruszyliśmy w drogę. Najpierw trochę stępa, potem kłus, a później Rafał poprosił mnie, aby stanęła i przyglądała się jego jeździe.
- Miałam nadzieję, że będzie dużo śmiechu, ale nie myślałam, że aż tyle - powiedziałam, wybuchając śmiechem.
**********************
Gdyby nie Dominika to nie wstawiłabym tego. Nie ma to jak przepisywać rozdział z kartek. Hahaha.. ten mój bałagan xd Nie przynudzam, mam nadzieje, że dobrze się czytało. Rozdział średnio mi sie podoba i na pewno to skomentujecie, więc czekam na wasze uwagi. Branoc ;>>