Siedziałam właśnie przed komputerem, kiedy na ekran
wyskoczyła mi reklama obozu jeździeckiego. Zaskoczona, tym, że pierwszy raz
widzę, jakąś sensowną reklamę, kliknęłam w reklamę i weszłam na stronę. Było
super! Od razu chciałam się zapisać. Po obejrzeniu oferty, zbiegłam na dół i zaczęłam szybko opowiadać
rodzicom o obozie. Zgodzili się. Szybko pobiegłam
do pokoju i zadzwoniłam do Zuzy. Był już 3 sierpień i miałyśmy mało czasu.
Pogadałam chwile z Zuzą, która poszła porozmawiać z rodzicami. Rozłączyłam się
i czekałam z niecierpliwością na znak.
Odwróciłam się z powrotem do laptopa i zalogowałam się na facebook’a. Pisałam ze znajomymi ze szkoły, gdy nagle
dostałam wiadomość od Zuzy : JEDZIEMY <3 ! Cieszyłam się jak głupia. Cała „chodziłam”
ze szczęścia. Wysłałam Zuzie linka z obozem i jednogłośnie wybrałyśmy termin
turnus 10.08- 23.08. Wzięłam do ręki telefon i wycykałam numer do recepcji
ośrodka.
- Dzień dobry. Chciałabym zapisać się na obóz. Czy są
jeszcze miejsca?
- Witam. Mamy tylko 2 ostatnie miejsca na 10 sierpnia.
-Uff. Idealnie! Właśnie na ten termin chciałabym się
zapisać. Ja i moja przyjaciółka.
-Oczywiście. Serdecznie zapraszam. Już was zapisuje. – Facet, który ze mną rozmawiał, był bardzo
miły i miał przyjemny głos. Pytał mnie jeszcze o kilka rzeczy. Po podaniu mu
nazwisk, grzecznie podziękowałam i skończyłam rozmowę. Odpisałam Zuzie, aby
wypełniła i wysłała formularz. Po 10 minutach formularze były wysłane, a my
obgadywałyśmy co będzie robić, jakie konie weźmiemy i jak świetnie będziemy się
bawić.
********* 10 dni później ***********
- Agnieszka wyjeżdżamy! Masz wszystko? Dlaczego te buty tu
jeszcze stoją?! Aga!
Byłam tak podekscytowana, że o mało zapomniałabym bryczesów
i sztybletów. Z odsieczą przyszła mi mama i pomogła zapakować potrzebne rzeczy.
O 12 mieliśmy być na zbiórce, czekały nas 2h jazdy a była już 11.50. Błagam,
żeby tylko nie było korków. Błagam! Ze łzami w oczach, widząc na zegarku 13.58,
wybiegłam z samochodu i już miałam pobiec do grupy która stała przy recepcji,
ale.. Kurcze! Potknęłam się o kamienie, którymi wysypany był podjazd. Wyrżnęłam
jak długa na ziemi. Już chciałam się podnieść, ale ból mi nie pozwolił. Bolała
mnie kostka. Tata pomógł mi wstać i oboje z mamą zaczęli trochę chichotać. To
było może trochę śmieszne, ale nie widziałam na razie nic zabawnego w tym, bo
właśnie zaczynałam obóz jeździecki. Byłam na siebie strasznie zła. Nagle
usłyszałam głos. Młody głos. Facet. Błagam, żeby nie był przystojny. Błagam,
żeby nic z tego nie wyszło skomplikowanego. Fajnie by było. Obejrzałam się i ..
ciacho jakiś mało(miałam ogromna chęć wstawić tu niezadowoloną emotikonkę, ale
to miałoby konsekwencje negatywne jak sądzę). Trafiłam do sali lekarskiej,
gdzie lekarz nie zdiagnozował żadnego poważnego urazu. Personel ośrodka został
powiadomiony o moim wypadku i postanowiono, że nie wezmę dzisiaj udziału w
jazdach naborowych do grup. Ulżyło mi. Nic mi nie było i nic mi nie przepadło.
Jutro będę mogła już normalnie chodzić i jeździć. Dobrze, że wszystko ułożyło się
po mojej myśli. No.. mam nadzieje, że wszystko. Miałam dziwne przeczucie, że
ten obóz, będzie miał po części jakiś wpływ na moje dalsze życie.
**************
O matko. Przepraszam, że tak dawno mnie nie było. Ale nie
miałam czasu.