środa, 19 marca 2014

Rozdział 25.

Heloł! Czy mnie oczy nie mylą?! Czy wy się dobrze czujecie?! Przeglądam sobie zakładki z blogami, a tu notka tylko na jednym blogu. Z dziesięciu! Ludzie 1/10! Świat schodzi na psy, albo jeszcze niżej -,-! Ja nie będę taka i zrobię wam rozdział. Oto moje wypociny..

*********************
Nie umiem już tego wytrzymać.  Nie mogę, jaki upał. Jeju, nie wytrzymam już tego. W taki upał jeszcze nie jeździłam. Masakra. Była dopiero 8 a ja już ociekałam potem. Straciłam jakoś humor od tego gorąca. Zawróciłam Misssisipi, która nagrzała się już strasznie mocno przez swoją prawie czarna sierść. Zagalopowałam i postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu i coś ze sobą zrobić. Nie chciałam męczyć, ani siebie ani klaczy. Pogalopowałam do domu i rozsiodłałam klacz. W taką pogodę przydaje się pastwisko z bajorkiem, gdzie konie mogą trochę ochłodzić się w płytkiej wodzie. Wypuściłam ją więc na ową łąkę i poszłam do domu. Poszłam do pokoju, wzięłam do ręki komórkę i wybrałam numer.
- Halo? Aga? Czemu dzwonisz tak wcześnie? - odebrała zaspana Marcela. Zapomniałam, że inni ludzie o 8.30 jeszcze śpią.
- Obudziłam cię? Przepraszam! Wynagrodzę ci to. Pojedziemy na basen, zgoda?
- Dobra. Spotkamy się pod "Fantazją" o 9.00?
- Super! Do zobaczenia!
Odłożyłam telefon i rzuciłam go na łóżko. Włożyłam na siebie niebiesko-białe bikini z czerwoną kotwicą na staniku. O 8.50 wsiadłam na rower i w samych dżinsowych szortach pojechałam w stronę basenu. Spędziłyśmy na basenie cały dzień. Świetnie się bawiłyśmy.
- Marcela?
- Mhm?
- Może chcesz dzisiaj u mnie spać?
- To już twój drugi świetny pomysł dzisiaj. Oby tak dalej!
Wsiadłyśmy na rowery i po 10 minutach jazdy przez las byłyśmy w domu.
- Będziesz bardzo zła, jeśli ci powiem, że muszę jeszcze nakarmić konie?
- Nie no co ty! Chętnie ci pomogę.
- Ok.
Poszłyśmy do stajni i w trymiga nakarmiłyśmy wszystkie konie.  Te, które były jeszcze były na pastwisku schowałyśmy do stajni i poszłyśmy coś jeść.
-Aga, może pokazałabyś mi jak jeździsz? Nigdy cię nie widziałam na koniu. No.. oprócz tego razu jak przyjechałaś na Miss do szkoły. Wybuchłyśmy śmiechem. Pozmywałam talerze po kolacji i poszłyśmy do stajni. Wyczyściłyśmy Miss i Pianissimę - gniadą klacz śląską z piękną latarnią na łbie. Założyłam im ogłowia i dosłownie "wsadziłam" Marcele na klacz. Jeździłyśmy na oklep. Marcela ze śmiechu przeleciała na drugą strony Pianissymy. Wsiadła po raz drugi i zaczęłyśmy stępować. Ja zaczęłam kłus i galop a ona tylko stępowała. Dobrze się bawiłyśmy. Jeździłyśmy po otwartej ujeżdżalni, ale na szczęście nie było już upału. Zagalopowałam i po 2 kółkach galopu najechałam na krzyżaka. Przejechałam dalszy ciąg parkuru, a potem powtórzyłam go jeszcze 3 razy. Rozstępowałam Miss i skończyłyśmy jeździć.